Czy pozwolimy IKZE umrzeć?

Historia (krótka co prawda) potwierdzam starą zasadę, że rozwiązania tworzone szybko, bez głębszej refleksji i uzasadnienia rzadko okazują się właściwe i w pełni efektywne

Publikacja: 16.01.2012 20:13

Krzysztof Nowak, Mercer Polska

Krzysztof Nowak, Mercer Polska

Foto: ROL

Red

Istnieje niestety duża szansa, że ofiarą tej właśnie zasady padnie IKZE (Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego), pomysł rządu na wspieranie inwestycji emerytalnych, który pojawił się na początku ubiegłego roku niejako przy okazji zmniejszenia składek do OFE. I to pewnie właśnie te „okoliczności" towarzyszące zmianom przepisów emerytalnych wydają się stanowić główny problem z IKZE obecnie.

Ale po kolei.

O samej konstrukcji IKZE pisać nie zamierzam wiele – to po prostu kolejny standardowy produkt inwestycyjny, ale zawierający jedną cechę, istotnie go wyróżniającą. Otóź w IKZE „zaszyto" ulgę podatkową, która co do zasady podobna jest do popularnej kiedyś ulgi związanej z obligacjami skarbowymi. Przypomnijmy, kupując obligacje skarbowe każdy podatnik na początku lat 90-tych ubiegłego stulenia (ulga pojawiła się w 1993 roku) mógł ich wartość w swoim rocznym zeznaniu podatkowym odpisać od podstawy opodatkowania, a więc odpowiednio obniżyć swój podatek dochodowy. Warto dodać (co może być fundamentalną obserwacją dla IKZE), że wówczas inwestorzy bez większych problemów zrozumieli mechanizm ulgi, skala odpisów była ogromna, a satysfakcja z faktu, że można było obniżyć podatek „bezcenna". W taki sam sposób zbudowano ulgę podatkową związaną z IKZE. Zdaniem ustawodawcy możliwość odliczenia inwestowanych kwot (niestety znacznie ograniczonych, w tym roku to jedynie ok. 4 tys. złotych) powinna z tego produktu uczynić przebój rynkowy, promujący ideę długoterminowego oszczędzania, przyczyniając się tym samym do wsparcia przyszłych emerytów.

Zbliża się właśnie połowa stycznia, czyli od ponad dwóch tygodni powinniśmy już mieć możliwość korzystania z IKZE oferowanych przez banki, towarzystwa funduszy inwestycyjnych, firmy ubezpieczeniowe, domy maklerskie, a dodatkowo (co odróżnia IKZE od dostępnych już wcześniej IKE – Indywidualnych Kont Emerytalnych) również powszechne towarzystwa emerytalne. I jaki może być wniosek z tych dwutygodniowych obserwacji rynku IKZE? Ile firm zdecydowało się uruchomić odpowiednie produkty? Ile kampanii reklamowych właśnie wystartowało? A w końcu ilu z nas zdecydowało się na zawarcie umowy w ramach IKZE? Odpowiedź na każde z tych pytań, a właściwie na wszystkie razem jest bardzo prosta – IKZE nie stały się (dotąd?) przebojem rynkowym, same oferty IKE (jeżeli w ogóle są) nie są silnie promowane przez instytucje finansowe, mówiąc krótko rynek nie uznał IKZE za atrakcyjny produkt i jedynie kilka firm (raczej 3, niż 9) zdecydowało się na ich wprowadzenie do oferty. Oczywiście sytuacja będzie się zmieniać, z każdym miesiącem rosnąć powinna liczba dostępnych IKZE, ale nie zmieni to oceny, że IKZE nie są postrzegane jako istotny element oferty produktowych firm inwestycyjnych i niestety wydaje się, iż taki stan nie ulegnie szybkiej zmianie.

Dlaczego tak się stało? Co decyduje o takim a nie innym podejściu instytucji finansowych do IKZE, a w końcu czego możemy oczekiwać w przyszłości? By odpowiedzieć na oba te pytania spróbujmy przyjrzeć się kilku ważnym z tej perspektywy zjawiskom:

Po pierwsze konstrukcji produktu, czyli temu co ma stanowić o jego atrakcyjności.

Po drugie doświadczeniom firm inwestycyjnych, w tym przede wszystkim związanym z podobnym produktem, oferowanym już przez nie od kilku lat, czyli IKE

I w końcu po trzecie spróbujmy choć pobieżne przyjrzeć się tym IKZE, które pojawiły się już na rynku. Czy takie produkty mogą (powinny?) odnieść sukces rynkowy?

No to po kolei.

Historia wprowadzania IKZE to niestety kolejny przykład typowego czasami podejścia do procesu legislacji, tym razem dodatkowo element „kompromisu", który jak się wydaje nikogo właściwie nie zadowoli. Przypomnijmy IKZE jako produkt inwestycyjny już od początku silnie związany był z procesem zmian w II filarze systemu emerytalnego (już ten fakt powinien nas dziwić – co IKZE ma wspólnego z OFE?), zmian, które polegały na obniżeniu składek przekazywanych do OFE, a więc z perspektywy towarzystw oznaczały dla nich utratę w przyszłości części przychodów. Rząd, mając świadomość dotkliwości tej zmiany starał się (jak można się domyślać) wypracować kompromisowe rozwiązanie, które zapewniłoby choć częściową rekompensatę tych strat. Rozwiązaniem tym miały być (a może jednak nie?) IKZE. Zabierając OFE część aktywów (efekt obniżenia składki) rząd „otworzył" przed powszechnymi towarzystwami emerytalnymi nowy rynek, rynek dobrowolnych oszczędności, na którym dotąd funkcjonowały wyłącznie firmy typu TFI, banki, czy towarzystwa ubezpieczeń na życie. Zwróćmy uwagę, że to „otwarcie" dotyczyło rynku zamkniętego dotąd przed towarzystwami emerytalnymi. Niestety wiary w to, że to jest rzeczywiste „otwarcie" towarzystwa zdawały się już wówczas nie podzielać – nie było słychać z ich strony zachwytów nad konstrukcją IKZE, niewiele towarzystw deklarowało też, że takie produkty uruchomi. Efekt? Wśród firm, które dzisiaj „weszły" na rynek IKZE nie ma żadnego powszechnego towarzystwa emerytalnego. Czy to się zmieni w przyszłości? Pewnie tak, ale nie zobaczymy w tym nic z dawnego entuzjazmu sprzedawców OFE, którzy z ofertą otwartych funduszy w 1999 roku dotarli skutecznie do 12 milionów Polaków. I oczywistym jest, że nikt nawet nie spodziewałby się, że IKZE powtórzy sukces OFE, zdecydowanie nie mówmy o 12 milionach potencjalnych klientów IKZE – w tym przypadku za sukces uznać by już należało 1 proc. tej liczby, czyli 120 tys. IKZE otwartych w pierwszych roku ich funkcjonowania (dla porównania po ośmiu latach funkcjonowania IKE, towarzystwa funduszy inwestycyjnych prowadzą ok. 180 tysięcy kont, a całkowita ich liczba to 800 tysięcy). W efekcie skoro IKZE miało być propozycją dla towarzystw emerytalnych to dlaczego żadne z nich nie zaproponowało dotąd takiego produktu na rynku? A może konstrukcja IKZE wymaga od towarzystw zbyt dużo wysiłków organizacyjnych, a może opłacalność IKZE dla PTE nie jest wystarczająca, a może PTE nie wierzą, że będą w stanie skutecznie konkurować z innymi podmiotami działającymi na rynku detalicznym? Skory tak, to czy nie wiedziały tego w trakcie uchwalania zmian. A może nie wysłuchano wówczas tego typu uwag padających ze strony towarzystw emerytalnych, a jeżeli wysłuchano to może ich opinii w żaden sposób nie wzięto pod uwagę? Niestety doświadczenie podpowiada, że tak właśnie mogło się stać.

No, ale skoro nie posłuchano PTE to czy skonsultowano ten pomysł z innymi instytucjami finansowymi? I w tym miejscu przechodzimy do drugiej grupy elementów – doświadczeń innych instytucji, które mogłyby zostać wykorzystane przy budowanie konstrukcji IKZE. I tutaj kolejne zaskoczenie, niewielu (a właściwie nikt) nie przyznaje się dzisiaj do tego, że konsultował projekt ustawy wprowadzającej IKZE. Co więcej wiele wskazuje, że jedynie w wąskim gronie pisano ten przepis, pisano go szybko, a dodatkowo bez uwzględnienia skutków dla całej konstrukcji naszego rynku emerytalnego. Aż trudno w tym miejscu nie zauważyć, że dzięki „kwietniowym" zmianom systemu emerytalnego Polska uczyniła kolejny krok w stronę zbudowania jednego z bardziej skomplikowanych systemów emerytalnych na świecie (i to z poziomem komplikacji, który wcale nie przekłada się na skalę środków gromadzonych przez system). Zauważmy bowiem, że obecnie mamy do czynienia z dwoma odrębnymi kontami w ramach I filaru systemu emerytalnego (stare składki na kontach w ZUS, plus te nowe pochodzące z obniżenia składek do OFE, w przypadku których stosowany jest inny mechanizm waloryzacji), potem mamy II filar (o nieco mniejszym obecnie znaczeniu), następnie III filar w postaci tzw. pracowniczych programów emerytalnych, o których rząd skutecznie „nie pamięta" od 1999 roku. Następnie mamy filar produktów indywidualnych, czyli IKE i IKZE, które co do zasady mają się uzupełniać? Konkurować? A może IKZE ma wyprzeć IKE, albo odwrotnie? Jeżeli dodatkowo dołożymy do tego jeszcze system „zachęt" fiskalnych to wówczas otrzymamy świetny materiał na pracę magisterską, ale niestety dalecy będziemy od zbudowania skutecznego, przejrzystego i logicznego systemu, dzięki któremu inwestorzy, a w przyszłości emeryci będą w stanie zgromadzić odpowiednie środki, aby zabezpieczyć swoje wydatki po zakończeniu pracy zawodowej.

Wracając jednak do doświadczeń instytucji finansowych (tych niewykorzystanych jak się wydaje w pracach nad konstrukcją IKZE) – to uprawnionym wydaje się wniosek, że tfi, banki i inne firmy nie traktują IKZE jako atrakcyjnego produktu głównie ze względu na:

Podsumowując tą część tekstu (a właściwie dwa pierwsze punkty z listy trzech przedstawionych powyżej) sformułować można następujące tezy:

A teraz, niejako na „dokładkę" spróbujmy się również przyjrzeć produktom IKZE, które pojawiły się na rynku w pierwszych dniach stycznia. Na razie znalazłem jedynie trzy takie oferty. Co nie powinno zaskakiwać wszystkie trzy to oferty towarzystw ubezpieczeniowych (potwierdzać się to zdaje wszystko to co napisałem powyżej). Nie wchodząc w szczegółową analizę to wszystkie te oferty podsumować można w sposób bardzo podobny: produkty zaoferowane w IKZE to raczej standard rynkowy, w większości przypadków o standardowych kosztach, czyli wcale nie tanie dla inwestora. Dla przykładu opłata dystrybucyjna w jednym z nich to 4 do 8 proc. od składki, w innym – do 10 roku oszczędzania nie mniej niż 2 proc., dodatkowo inwestor oczywiście musi jeszcze ponieść koszt opłaty za zarządzanie, a ich wysokość odpowiada raczej standardom rynkowym. To oczywiście wcale nie dyskwalifikuje oferty IKZE, ale być może warto się zastanowić, na ile wyższy koszt (w stosunku do innych produktów dostępnych na rynku) jest rekompensowany przez ulgę podatkową. A może (co przynajmniej w części wydaje się uprawnionym wnioskiem) część ulgi podatkowej jest w praktyce transferowana w ten sposób do podmiotu zarządzającego? A jeżeli tak, to czy może jednak – wzorem kilku krajów Europy Zachodniej – nie odważyć się na sprzeniewierzenie ideałom liberalizmu i zobligować firmy oferujące produkty zawierające ulgi fiskalne do przestrzegania określonych zasad dotyczących konstrukcji produktów oraz kosztów, jakimi obciążają inwestorów? Brzmi nierynkowo? Być może, ale zdecydowanie jest to jakiś pomysł na zwiększanie przejrzystości rynku oraz promowanie rozwiązań, dzięki którym ten rynek może rosną, a oferowane na nim produkty będą częściej wybierane przez inwestorów.

 

Krzysztof Nowak jest członkiem zarządu Mercer (Polska). pełniącym funkcję Polish Office Leader. Jest również szefem praktyki świadczeń w Mercer, bezpośrednio prowadząc lub nadzorując projekty z obszaru restrukturyzacji systemów świadczeń, konstruowania programów emerytalnych oraz planów oszczędnościowych.

Istnieje niestety duża szansa, że ofiarą tej właśnie zasady padnie IKZE (Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego), pomysł rządu na wspieranie inwestycji emerytalnych, który pojawił się na początku ubiegłego roku niejako przy okazji zmniejszenia składek do OFE. I to pewnie właśnie te „okoliczności" towarzyszące zmianom przepisów emerytalnych wydają się stanowić główny problem z IKZE obecnie.

Ale po kolei.

Pozostało 96% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami