Premier Tusk w listopadowym expose niezwykle dużo miejsca poświęcił kwestiom emerytalnym. Właściwie nie powinno to stanowić zaskoczenia. Nasz system emerytalny wymaga reform, co więcej marcowe obniżenie składek do OFE spowodowało, że kwestie emerytalne nabrały jeszcze większego znaczenia dla budżetu Państwa. Może jednak racje mieli eksperci (właściwie część z ekspertów), którzy wówczas mówili, że głównym efektem zmian w składkach do OFE będzie wzrost wartości zobowiązań państwa w długim terminie? Jeżeli tak to zapowiedziane w expose wydłużenie wieku emerytalnego jest logiczną kontynuacją tych wcześniejszych działań. By być sprawiedliwym warto jednak podkreślić, iż nawet bez obniżenia składek do OFE wydłużenie wieku emerytalnego było „nam pisane". Marcowa redukcja składki do OFE przyspieszyła jedynie działania rządu, w żaden sposób nie była jednak ich przyczyną. Co w takim razie możemy uznać za przyczynę zapowiadanych obecnie zmian w systemie emerytalnym? Są nimi bezwzględnie zmiany demograficzne, i to te, które zasadniczo powinny nas wyłącznie cieszyć, a więc wydłużenie oczekiwanej długości życia. Żyjemy dłużej bo generalnie żyje nam się lepiej i zdrowiej (statystycznie oczywiście). Niestety to co z perspektywy każdego z nas jest zjawiskiem zdecydowanie pozytywnym w skali makro, czyli z perspektywy państwa nie zawsze może być tak samo traktowane.
Spróbujmy więc po kolei przyjrzeć się podstawowym statystykom opisującym kluczowe zmiany demograficzne. A na końcu porównajmy zapowiedzi Polskiego rządu dotyczące podniesienia wieku emerytalnego do działań podejmowanych przez inne kraje, tak, aby odpowiedzieć sobie na pytania, czy Polska staje się liderem zmian, eksperymentatorom czy też może „jedynie" naśladowcą (oczywiście żadna z tych ról nie może być oceniana jako gorsza lub lepsza).
Zacznijmy od zjawisk, które decydują o skali zobowiązań państwa z tytułu wypłat emerytur - pamiętajmy, że wciąż za wydatki emerytalne w znacznym stopniu odpowiada budżet, a obniżenie składek do OFE oznacza w praktyce większe zobowiązania państwa w przyszłości. Po pierwsze wiek emerytalny – czy naprawdę wynosi on w Polsce 60/65 lat? W jaki sposób wpływa na rzeczywisty, średni wiek emerytalny uprzywilejowanie pewnych grup zawodowych (wojsko, policja, górnicy)? Odpowiedź na to pytanie jest proste i z pewnością nikogo nie zdziwi – pomimo, że wiek emerytalny wynosi 60/65 lat to rzeczywisty wiek przechodzenia na emeryturę jest znacznie niższy. W 2010 roku wynosił on dla mężczyzn 61 lat, dla kobiet niespełna 58lat. Wniosek – wydłużenie wieku emerytalnego jest niezwykle ważne, ale obok niego o rzeczywistym wieku przechodzenia na emeryturę decydować będą również inne elementy, w tym m.in. szczelność systemu emerytalnego (eliminacja nadużyć) oraz szeroko rozumiana poprawa zdrowotności (ograniczenie przechodzenia na renty). Zwróćmy uwagę na fakt, że to obszary, które pozwalają istotnie zmienić statystyki „emerytalne", w efekcie warto będzie się nad nimi również pochylić.
Po drugie zjawisko starzenia się społeczeństwa. Zacznijmy od porównań historycznych; średni wiek w Polsce w 1960 roku wynosił nieco powyżej 26 lat (przy średniej europejskiej 31), w roku 1970 wzrósł do 28 lat (Europa 32 lata), w 1990 osiągnął już poziom 32 lat (34 w Europe), by w 2010 wynieść już prawie 38 lat (Europa prawie 40). Prognozuje się, że w 2020 roku średni wiek w Polsce wynosić będzie 41 lat (w Europie 42), a w 2030 aż 45 lat (44 w Europie). Efekt to wzrastająca liczba osób w wieku powyżej 60/65 lat, czyli istotna zmiana proporcji osób pracujących (opłacających składki emerytalne) do emerytów (osób pobierających świadczenia). W liczbach zjawisko to można opisać udziałem osób w wieku powyżej 65 roku życia w populacji w wieku produkcyjnym (15 – 64 lata) ogółem. Obecnie współczynnik ten wynosi w Polsce 19%, według prognoz w 2040 roku wynosić on już będzie blisko 40%. To zjawisko mające bezpośredni wpływ na możliwości budżetowe – łatwość z jaką państwo jest w stanie finansować z bieżących składek (oraz podatków) wypłaty emerytur. O ile obecnie by zbilansować system emerytalny (obsługiwany przez ZUS) brakuje nam „jedynie" 60 mld złotych rocznie, o tyle w kolejnych latach tak rozumiany deficyt wzrastać będzie bardzo gwałtownie, absorbując coraz większe środki budżetowe (bo składek na ZUS z pewnością nie wystarczy). Z tej perspektywy państwo ma szereg sposobów na zbilansowanie systemu, może np.:
1. Ograniczyć liczbę świadczeniobiorców (to wiemy jak zrobić – patrz podniesienie wieku emerytalnego)