Reforma emerytalna z 1999 r. miała na celu stworzenie systemu, dzięki któremu po zakończeniu aktywności zawodowej świadczenia będą na tyle wysokie, by emeryt nie musiał się bać każdego kolejnego miesiąca. Założenia były proste – część emerytury wypłaca ZUS, część otwarte fundusze emerytalne. Dziś mało kto jednak pamięta o III filarze. Tymczasem przy wprowadzaniu reformy podkreślano, że dla jej powodzenia potrzebny jest właściwy rozwój (rozumiany przez odpowiednią liczbę uczestników) właśnie owej „trzeciej nogi" systemu emerytalnego. Niestety, ta część systemu nie rozwinęła się wystarczająco dobrze, co w istotny sposób wpływa na niepowodzenie reformy. W III filarze można oszczędzać na różne sposoby, np. dzięki gromadzeniu pieniędzy na indywidualnych kontach emerytalnych (IKE) czy uczestniczeniu w pracowniczych programach emerytalnych (PPE). Można też kupować jednostki funduszy inwestycyjnych (TFI). A patrząc np. na stopy zwrotu w latach 2008 – 2011 wyraźnie widać przewagę PPE nad oszczędzaniem np. w OFE. W pierwszym przypadku wyniosły one od plus 6,6 do plus 11,4 proc., w drugim zaś minus 7,2 proc.
Bariery prawne
Dziś możliwość dodatkowego oszczędzania na emeryturę w zakładzie pracy oferuje raptem niewiele ponad 1000 firm. Korzysta z tego około 350 tysięcy osób, czyli zaledwie 2 proc. ogółu liczby osób aktywnych zawodowo. Tymczasem w Szwecji, Holandii czy Szwajcarii w zakładowych systemach emerytalnych uczestniczy ponad 90 proc. wszystkich pracujących. Co prawda mają one w tych państwach charakter obowiązkowy lub quasi-obowiązkowy, ale także w krajach, gdzie tworzenie programów emerytalnych w firmach jest dobrowolne, np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, poziom uczestnictwa kształtuje się w granicach 40 – 60 proc. ogółu pracujących.
Wartość aktywów zgromadzonych w PPE wynosi dziś nieco ponad 6 mld zł. W 2010 r. pracodawcy prowadzący programy wpłacili do PPE blisko 950 mln zł, a uczestnicy z własnych środków przekazali 26 mln zł. Średnia roczna składka podstawowa przypadająca na jednego uczestnika PPE wyniosła 3335 zł, a dodatkowa – 1002 zł. W 2010 r. zarejestrowano tylko 29 pracowniczych programów emerytalnych (dla porównania – w 2006 r. zarejestrowano 96 PPE, w 2007 r. – 62, w 2008 r. – 77, w 2009 r. zaś – 49). Musimy więc dać nowy impuls do tworzenia PPE, likwidując to, co zniechęca pracodawców do ich tworzenia, a pracowników do uczestniczenia w nich, tym bardziej że mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją – z jednej strony dobre wskaźniki PPE powinny skłaniać do popularyzacji tej formy zabezpieczenia emerytalnego, z drugiej zaś nowych programów jest coraz mniej. Dlaczego tak się dzieje? Jakie są bariery rozwoju PPE? Z licznych rozmów z przedstawicielami zarówno wielkiego, jak i małego biznesu jasno wynika, że przedsiębiorców od uruchamiania PPE odstraszają formalności administracyjne.
Trudno w to uwierzyć, ale rejestracja programu w KNF trwa ponad rok, a próby wprowadzenia jakichkolwiek zmian w programie, chociażby wysokości stawki, mniej więcej tyle samo – de facto trzeba go rejestrować od nowa.
Wiele firm zainteresowanych utworzeniem PPE zwraca również uwagę na bariery, jakie występują w przypadku jednostronnego zawieszenia PPE przez pracodawcę. Spowolnienie gospodarcze, z którym zmagamy się w dalszym ciągu, wykazało aż nadto, że możliwość trzymiesięcznego ograniczenia odprowadzania składki podstawowej lub też całkowitego zawieszenia programu przez pracodawcę jest okresem zdecydowanie zbyt krótkim w sytuacji, gdy osiągnięcie porozumienia ze związkami zawodowymi dotyczące przedłużenia tego terminu jest praktycznie niemożliwe. Bardzo trudne i w praktyce niewykonalne jest też wycofanie się z funkcjonowania PPE, co niewątpliwie utrudnia podjęcie decyzji o jego utworzeniu. To oczywiste, że pracodawcy nie mają ochoty aż tak bardzo wiązać sobie rąk na przyszłość.