Rząd zapisał 40,4 mld zł dotacji w przyszłym roku dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz 9,1 mld zł jako refundację składek do otwartych funduszy emerytalnych. Ale zamierza wesprzeć FUS dodatkowymi ok. 7 mld zł. Szykuje czwartą już pożyczkę z budżetu oraz weźmie 3 mld zł z Funduszy Rezerwy Demograficznej. Dodatkowo Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie miał kredyty w bankach komercyjnych. Rząd przewiduje, że na koniec przyszłego roku zadłużenie FUS w bankach wyniesie ponad 3 mld zł (część tych pieniędzy to kredyty tegoroczne).
– Dla kondycji finansowej pierwszego filara emerytalnego i świadczeń wypłacanych z ZUS zmniejszenie składek i refundacji do OFE jest obojętne – przypomina Maciej Bukowski, szef Instytutu Badań Strukturalnych. Uważa, że stosowanie różnych form wsparcia poza dotacjami jest „zamiataniem deficytu pod dywan". – Zapisanie wszystkich dodatkowych pieniędzy jako spójnej dotacji być może skłoniłoby polityków do działań równoważących budżet FUS – dodaje.
W przyszłym roku, jak wynika z projektu budżetu, to w funduszu rentowym składki płacone przez ubezpieczonych będą stanowić najmniejszą procentową część wydatków, nieco ponad 60 proc. – To efekt obniżenia składki rentowej sprzed kilku lat – przypomina ekonomista.
Pożyczki z budżetu dla FUS nie zwiększają deficytu budżetowego, choć tak samo jak dotacje są wliczane do długu publicznego. Gdy rząd po raz pierwszy pożyczał pieniądze FUS pod koniec 2009 r., Ministerstwo Finansów tłumaczyło, że wykorzystało już dotację, a ma pieniądze, chce więc zmniejszyć zadłużenie ZUS w bankach komercyjnych. Ale na razie FUS nie spłaca pożyczek, a z przyszłoroczną będzie to prawie 15,3 mld zł.
– Nie powinniśmy w takim tempie zmniejszać rezerwy demograficznej – uważa Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekonomistka SGH i była wiceminister pracy w gabinecie Donalda Tuska. – Te pieniądze za kilka lat, gdy jeszcze bardziej zmieni się struktura demograficzna, będą bardziej potrzebne – dodaje. Rząd już wziął z FRD 7,5 mld zł w zeszłym roku i zamierza wziąć kolejne 4 mld zł w tym.