Jedna czwarta Polaków w ogóle nie wierzy, że otrzyma emeryturę z publicznego systemu emerytalnego (obejmującego ZUS i OFE). Takie zdanie mają zwłaszcza młodzi Polacy, obecni dwudziestoparolatkowie, a także warszawiacy i mieszkańcy innych dużych miast.
Ten wynik nie dziwi ekspertów, bo, jak zgodnie podkreślają, to efekt toczącej się od ponad roku dyskusji na temat systemu emerytalnego. Rząd planuje obniżenie składki do OFE, a więcej pieniędzy ma trafiać do ZUS. Ten pomysł wywołał nie tylko dużą liczbę komentarzy, ale i pojawienie się różnego typu wyliczeń, w tym pokazujących wysokość przyszłych świadczeń.
– Ta dyskusja jest spóźniona o kilkanaście lat. Zabrakło edukacji na temat emerytur i systemu emerytalnego – mówi socjolog prof. Andrzej Rychard.
Ekonomistka prof. Stanisława Golinowska uważa, że ocena Polaków kłóci się pozytywną w gruncie rzeczy rzeczywistością funkcjonowania systemu obecnie. – W Polsce nie zdarzyło się, aby emerytury nie zostały wypłacone. Przeciwnie, system funkcjonuje dobrze. W porównaniu z innymi krajami mamy też relatywnie niską stopę ubóstwa emerytów. Natomiast debaty emerytalne o OFE – ta przy wprowadzaniu reformy emerytalnej i ta obecna – są w dużej mierze nieuczciwe – tłumaczy.
Prawie co drugi z nas (47 proc.) jest zdania, że przyszłe świadczenie będzie niższe od obecnych dochodów (obecnie średnia emerytura to 1783 zł, a płaca to ok. 3200 zł brutto). O tym przekonane są zwłaszcza osoby w wieku 30 – 50 lat i Polacy, którzy są w związku małżeńskim. Dominują tu osoby z wyższym wykształceniem. – Wiedza o tym, że stopa zastąpienia (relacja emerytury do ostatniej pensji – red.) w nowym systemie będzie niższa, jak widać, przebiła się do świadomości Polaków. Cała dyskusja spowodowała jednak wzrost poziomu niepewności co do przyszłej emerytury, a to może wywoływać niezadowolenie i lęki – ocenia Rychard.