W poniedziałek minister w Kancelarii Premiera Michał Boni przedstawił zmiany w systemie emerytalnych. Zakładają one trzy główne punkty: trwałe zmniejszenie składki, która trafia do OFE (z 7,3 proc. do 2,3 proc., a docelowo do 3,5 proc.) zwiększenie limitów inwestycyjnych oraz wprowadzenie zachęt podatkowych dla oszczędzających dobrowolnie na starość. Propozycje te ostro skrytykował prof. Leszek Balcerowicz, którego zdaniem nie są potrzebne.
— To złe propozycje, odnoszące się do jednej z najważniejszych reform w Polsce po 1989 r. Poza tym nie zostały poprzedzone rzetelną debatą — powiedział na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami prof. Leszek Balcerowicz. Powtórzył, że to „demontaż systemu emerytalnego”.
Według niego propozycje rządu tylko w jednym punkcie są nowe — radykalnego cięcia składek do OFE, które proponował koalicjant PSL. Reszta to „obietnica wcześniejszych obietnic”.
Jego zdaniem nie ma ustaw w Polsce, które wiązały się z indywidualnymi decyzjami Polaków jak w przypadku ustaw związanych z nowym systemem emerytalnym. Nawiązał do startu nowego systemu emerytalnego, gdy Polacy w wieku od 30 do 50 lat w 1999 r. decydowali czy chcą oszczędzać w OFE czy wolą zostać w ZUS. — Tu chodzi o sposób traktowania ludzi i zerwanie umowy społecznej — tłumaczył były prezes NBP. W tym sensie propozycje rządowe nasuwają pytanie o ich konstytucyjność.
— To nie tylko proste przesunięcie składki z OFE do ZUS, ale to przejście do inne rzeczywistości — mówi autor reform gospodarczych. Jak podkreślił ostro „w ZUS nie gromadzi się pieniędzy, tylko obietnice polityków”. Część pieniędzy, która obecnie trafia do OFE (7,3 proc.) ma iść na nowe subkonto w ZUS. Dziś już w ramach I filara w ZUS odkładamy 12,22 proc. pensji. Cała składka na ubezpieczenia emerytalne wynosi 19,52 proc.