System nie do utrzymania

Jan Krzysztof Bielecki nie manipuluje danymi w sprawie OFE, a kłótnie nie sprzyjają dobrym rozwiązaniom – pisze była szefowa ZUS

Publikacja: 04.01.2011 02:10

System nie do utrzymania

Foto: Fotorzepa, Andrzej Cynka And Andrzej Cynka

Dwie ostatnie polemiki z artykułem J.K. Bieleckiego „[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,581573_Bielecki--OFE-potrzebuja-zmian-.html]OFE potrzebują zmian[/link]” („Rz”, 20 grudnia 2010 r.) zamieszczone 29 i 30 grudnia 2010: „[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,585667_Demontaz-podstaw-systemu-emerytalnego.html]Groźny demontaż podstaw systemu emerytalnego[/link]” autorstwa Agnieszki Chłoń-Domińczak, Marka Góry i Michała Rutkowskiego, a zwłaszcza „[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,586119_Dyskredytacja--zamiast-dyskusji.html]Dyskredytacja zamiast dyskusji[/link]” Macieja Bukowskiego i Janusza Jankowiaka, zmusiły mnie do zabrania głosu.

Miałam wrażenie, że znowu znalazłam się w latach 1997 – 1998, kiedy w biurze pełnomocnika rządu do spraw reformy systemu zabezpieczenia społecznego przygotowywano podstawy reformy emerytalnej. Wówczas, mimo że współpracowałam z zespołem biura, miałam wrażenie, że z góry przyjęto jedynie słuszne założenia co do rozwiązań reformy i każda najmniejsza wątpliwość czy pytanie były nie na miejscu, traktowane jako nietakt.

[srodtytul]Za dużo optymizmu[/srodtytul]

Nie byłam nigdy przeciwnikiem kapitałowej części nowego systemu emerytalnego, ale zdawałam sobie sprawę z kosztów jego wprowadzenia, czego dowodem było m.in. zorganizowanie w końcu 1994 r. przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową konferencji nt. możliwości przekształcenia polskiego systemu emerytalnego, której myślą przewodnią było wskazanie źródeł sfinansowania kosztów zmian systemu na dwufilarowy.

Konkluzją było stwierdzenie, że „źródłem sfinansowania kosztów wiązanych z wprowadzeniem ubezpieczeń dodatkowych (tak wówczas nazywano drugi filar kapitałowy) może być wyłącznie zmiana struktury wydatków budżetu państwa, umożliwiająca poniesienie dodatkowych wydatków bez powiększania deficytu budżetowego”. Dochody z prywatyzacji traktowano jako część dochodów budżetu, uznając, że z pewnością w całości nie mogą być przeznaczone na pokrycie kosztów reformy emerytalnej, bo będą potrzebne również na inne cele. Można powiedzieć, że przyjęto zasadę „coś za coś”: ograniczenie innych wydatków budżetu, aby bez podwyższania składki i podatków sfinansować w długim okresie zwiększone potrzeby wynikające z wprowadzenia II filara.

Podobne założenia przyjęli autorzy reformy z 1999 r. Ale ówczesne obliczenia były chyba zbyt optymistyczne: deficyt miał trwać krótko i być nie bardzo wysoki, za to dochody z prywatyzacji miały sfinansować ten deficyt, wspomagane przez zmiany w dotychczasowym systemie emerytalnym dla osób w nim pozostających.

Optymizm jest zawsze potrzebny przy ważnych reformach, ale musi mieć pokrycie w rzeczywistości. A reforma powinna być przygotowana od A do Z. Tymczasem przygotowano i wdrożono tylko najłatwiejszą część, niekojarzącą się ubezpieczonym z jakimikolwiek trudnościami, a tylko ze świetlaną przyszłością „emeryta pod palmą”. Autorzy wiedzieli, że jest to obraz nieprawdziwy, ale był to wówczas nieodłączny element propagandy reformy, przeciwstawiany mrocznemu obrazowi ZUS „kradnącego” wysokie składki ubezpieczonych i wydającego je na jakieś tajemnicze, nikomu nieznane cele, z pewnością nie na emerytury i renty. W słowach niektórych autorów reformy ZUS jako instytucja był ucieleśnieniem wszelkiego zła.

I taki obraz dobrego OFE i złego ZUS funkcjonował przez dziesięć lat. Wraz z kryzysem jednak taka wizja zaczęła się nieco chwiać. Aktywa zgromadzone w OFE traciły na wartości, co było normalne w warunkach kryzysu, ale nie do pojęcia dla ich uczestników. Coraz większa kwota składek do OFE wymagała coraz wyższych dotacji, co w warunkach spowolnienia rozwoju gospodarczego zaczęło wywoływać perturbacje, bo nie było środków na inne cele. Zaczął rosnąć dług publiczny.

[srodtytul]Sprawa odpowiedzialności[/srodtytul]

Autorzy reformy mówią: to nie nasza sprawa. My stworzyliśmy model reformy, wszystko się u nas zapina, nowy system nie tworzy długu, a dług starego systemu to nie nasza sprawa. Sprawę zawalili politycy, bo nie przeprowadzili różnych modyfikacji dotychczasowego systemu, które założyliśmy w naszym modelu reformy. Ten ostatni rząd, na który akurat przypadł kryzys, ma sobie radzić: ciąć wszystko, najlepiej wydatki socjalne, nawet dla tych, którzy w żaden sposób sami sobie nie poradzą, byle tylko nie tykać II filara. Owszem, zmiany wewnętrzne w jego funkcjonowaniu tak, ale absolutnie nie obniżenie czy zawieszenie składki, bo to zamach na reformę. Czy aby na pewno?

[wyimek]Niech autorzy reformy emerytalnej jednak uderzą się w piersi [/wyimek]

Przedstawiane przez J.K. Bieleckiego dane nie są manipulowane. Do ich obliczenia przyjęto założenia te same, które dla swoich rachunków zastosowała Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych. Te same stopy zwrotu, te same wielkości składek. Policzono, ile potrzeba środków, które przez najbliższe kilkadziesiąt lat potrzebne będą na zrefinansowanie składek przekazywanych do OFE przy zachowaniu wypłacalności emerytur z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Takich rachunków wcześniej nie było. Przy otrzymanych wynikach jasne się stało, że nie da się utrzymać systemu emerytalnego w dotychczasowym kształcie, że zmiany wewnątrz OFE nie przyczynią się do zmniejszania się deficytu i tempa przyrostu długu publicznego. Dlatego Rada Gospodarcza przygotowała różne scenariusze możliwych rozwiązań. Przedkładając je pod dyskusję. Nikomu nie ubliżając i nie obciążając winą. Przyjęto założenie – nie szukamy dzisiaj winnych, nie roztrząsamy, co, kto i dlaczego zrobił czy nie zrobił – musimy wyjść z trudnej sytuacji, nie obciążając nią ani obecnych, ani przyszłych emerytów.

I tu zgoda z autorami reformy, którzy wreszcie przyznali, że nie metoda finansowania emerytur, ale przejście na system zdefiniowanej składki, czyli uzależnienia wysokości emerytury od zgromadzonego kapitału rzeczywistego w OFE czy też „wirtualnego” w FUS, jest główną cechą nowego systemu emerytalnego i będzie decydować o jego wypłacalności w przyszłości.

To, że w dużej mierze jest obojętne, skąd pochodzą środki – czy z części kapitałowej (OFE), czy z części repartycyjnej (ZUS) – piszą sami autorzy, wskazując, że poziom przyszłej emerytury w Polsce i w Szwecji będzie prawie taki sam. Podobny jest w obu krajach ogólny poziom składki emerytalnej – w Szwecji 18,5 proc., w Polsce 19,52 proc., tyle że do filara kapitałowego w Szwecji idzie składka w wysokości 2,5 proc., a w Polsce 7,3 proc. W związku z tym przewaga systemu kapitałowego nad repartycyjnym nie jest taka oczywista, jak chcieliby niektórzy polemiści, zwłaszcza w okresie całej aktywności zawodowej.

Nie zaczynajmy więc dyskusji o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, bo ona nigdy się nie rozstrzygnie. Dyskutujmy, co będzie dobre dla wszystkich w zastanej sytuacji, biorąc pod uwagę racje zarówno systemu kapitałowego, jak i finansów publicznych, bo to jest w interesie całego społeczeństwa.

[srodtytul]Zabrakło wiarygodności[/srodtytul]

Trzeba się przyznać do popełniania zasadniczych błędów przy przygotowaniu i wdrażaniu reformy ubezpieczeń społecznych. Jeśli chce się coś zrobić za szybko, to na ogół nie robi się tego dobrze.

Reforma ubezpieczeń społecznych powinna być przygotowana od początku do końca, jak to się mówi: zapięta na ostatni guzik. Tylko wtedy byłaby wiarygodna. U nas tej wiarygodności zabrakło. Przygotowano tylko pierwszy etap reformy – zmieniono zasady finansowania, wprowadzono otwarte fundusze emerytalne. Odtrąbiono sukces. Reszta, jak to na ogół u nas – jakoś to będzie. I niestety nie było.

Wraz z reformą finansowania ubezpieczeń powinny być gotowe następne rozwiązania, dotyczące emerytur pomostowych, wypłat z II filara, podniesienia wieku emerytalnego, rent inwalidzkich, rent rodzinnych. Tego zabrakło. I z wyjątkiem zbyt późno wdrożonych emerytur pomostowych tych innych rozwiązań nie ma do dziś. Nie liczę ustaw słusznie zawetowanych przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, bo były naprawdę złe. Tak poważna reforma albo jest gotowa w całości, albo nie wolno jej zacząć wdrażać. Nie ma co liczyć, że później się jakoś uda, bo bicz czasu wisi nad głową. Jak widać, ten bicz nie jest zbyt silny, bo czas minął, a rozwiązań dalej nie ma.

Rzeczywiście, jak pisali autorzy założeń reformy w swojej polemice, w latach 1997 – 1998 istniał historyczny konsensus, bo rząd AWS kontynuował dzieło rządu SLD. Tyle że w swoich trzech ostatnich latach rząd premiera Jerzego Buzka już nic więcej w sprawie reformy nie zrobił. A następujący po nim rząd SLD, mimo że bardzo ważne stanowisko piastował w nim były pełnomocnik rządu do spraw reformy zabezpieczenia społecznego, autor ustaw wprowadzających OFE, nie tylko tych reform nie kontynuował, ale je rozmontowywał, wyprowadzając z powszechnego systemu najpierw służby mundurowe, a potem górników.

Gdyby wszystkie ustawy z zakresu reformy ubezpieczeń społecznych były gotowe od razu, to na fali entuzjazmu tamtego pierwszego reformatorskiego okresu byłyby uchwalone. Ale wówczas projektów nie było… Niech więc autorzy reformy uderzą się w piersi i przyznają, że nie docenili znaczenia tych, jak im się wówczas wydawało, ustaw drugiego planu. To te ustawy drugiego planu, traktowane dość nonszalancko, bo niby łatwe, okazały się trudne i zdecydowały, że dzisiaj mamy tak skomplikowaną sytuację wymagającą rozwiązań specjalnych.

A przecież niektórzy autorzy reformy przez dużą część tych 13 lat, jakie upłynęły od uchwalenia pierwszych ustaw z zakresu reformy ubezpieczeń społecznych, pełnili funkcje wysokich urzędników rządowych albo byli ich doradcami. Nie wypada więc chyba mówić, że kolejne rządy czegoś nie zrobiły… A obecny rząd nie może jako jedyny ponosić konsekwencji zaniechań poprzedników.

[i]Autorka jest członkiem Rady Gospodarczej przy premierze
Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji[/i]

[ramka][b]Pisali o OFE[/b]

Aleksander Chłopecki
[link=http://www.rp.pl/artykul/19419,586605_Bronie-mojej-przyszlej-emerytury.html]Bronię mojej przyszłej emerytury [/link]
31 grudnia 2010

Maciej Bukowski, Janusz Jankowiak
[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,586119_Dyskredytacja--zamiast-dyskusji.html]Dyskredytacja zamiast dyskusji[/link]
30 grudnia 2010

Agnieszka Chłoń-Domińczak, Marek Góra, Michał Rutkowski
[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,585667_Demontaz-podstaw-systemu-emerytalnego.html]Groźny demontaż podstaw systemu emerytalnego[/link]
29 grudnia 2010

Ewa Lewicka-Banaszak
[link=http://www.rp.pl/artykul/429464,584682_Nieprawdziwa-lista-zarzutow-wobec-OFE.html]Nieprawdziwa lista zarzutów wobec OFE[/link]
27 grudnia 2010

Jan Krzysztof Bielecki
[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,581573_Bielecki--OFE-potrzebuja-zmian-.html]OFE potrzebują zmian[/link]
20 grudnia 2010[/ramka]

Dwie ostatnie polemiki z artykułem J.K. Bieleckiego „[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,581573_Bielecki--OFE-potrzebuja-zmian-.html]OFE potrzebują zmian[/link]” („Rz”, 20 grudnia 2010 r.) zamieszczone 29 i 30 grudnia 2010: „[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,585667_Demontaz-podstaw-systemu-emerytalnego.html]Groźny demontaż podstaw systemu emerytalnego[/link]” autorstwa Agnieszki Chłoń-Domińczak, Marka Góry i Michała Rutkowskiego, a zwłaszcza „[link=http://www.rp.pl/artykul/19423,586119_Dyskredytacja--zamiast-dyskusji.html]Dyskredytacja zamiast dyskusji[/link]” Macieja Bukowskiego i Janusza Jankowiaka, zmusiły mnie do zabrania głosu.

Pozostało 95% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami