Działalności otwartych funduszy emerytalnych dotyczyła prawie jedna trzecia skarg wysłanych w ubiegłym roku do Komisji Nadzoru Finansowego. Z kolei wśród tych, które wpłynęły do rzecznika ubezpieczonych, te na OFE stanowią więcej, bo ok. 40 proc. wszystkich. Tak wynika z ustaleń „Rz”.
W sumie w ubiegłym roku klienci OFE skarżyli się blisko 2 tysiące razy, w tym do KNF 1939 razy. Dla porównania w 2007 r. wszystkich skarg było ok. 1,2 tys. To oznacza wzrost aż o 69 proc. Trzeba jednak pamiętać, że w funduszach emerytalnych jest obecnie 13,8 mln zł uczestników. Wciąż zatem na protesty decyduje się niewielu.
– Liczba zażaleń rośnie, bo coraz więcej osób ma świadomość istnienia Komisji Nadzoru Finansowego i tego, że może poskarżyć się tej instytucji. Rośnie zresztą liczba skarg nie tylko na fundusze emerytalne, ale również na inne instytucje finansowe nadzorowane przez urząd – tłumaczy „Rz” Katarzyna Biela z KNF.
Większość pism, które docierają do KNF, ale także rzecznika ubezpieczonych, dotyczy nieprawidłowości przy pozyskiwaniu klientów przez fundusze. Walczą one o klientów na rynku wtórnym, bo zmniejsza się liczba klientów z rynku pierwotnego (efekt demografii – coraz mniej osób wchodzi na rynek pracy, spada też zatrudnienie). Walka bywa bezpardonowa, klienci podejmują pochopne decyzje, a potem żałują i oskarżają akwizytorów o nierzetelne działania.
Nadzór podaje przykład skargi: „Pani Zofia była członkiem funduszu Bezpieczna Emerytura. Nie myślała o zmianie funduszu, kiedy jednak pewnego dnia odwiedził ją akwizytor funduszu Pewna Przyszłość, podpisała podsunięty przez niego formularz zmiany OFE. Do podpisu skłoniły ją informacje przedstawione przez akwizytora, który twierdził, że fundusz Pewna Przyszłość osiąga ostatnio świetne wyniki inwestycyjne, natomiast fundusz pani Zofii ma od pewnego czasu problemy i nie wiadomo, czy utrzyma się na rynku. Fundusz może zbankrutować i wtedy jej emerytura jest zagrożona”.