Nie powinno być zaskoczeniem, że wspólną cechą najlepszych OFE w 2016 r. jest stosunkowo wysoki udział akcji polskich spółek w portfelach. Wszystkie czołowe OFE mają ulokowane w takich papierach więcej niż wynosi średnia, czyli 74 proc. na koniec ubiegłego roku.
Najmniej polskich akcji miały fundusze: Axa (70,8 proc.), Allianz (70,5 proc.), Generali (70,3 proc.) oraz Aegon (65,7 proc.). Wyniki tych OFE (odpowiednio miejsca: dziewiąte, ósme, dwunaste i siódme) pokazują, że nie był to najlepszy pomysł. Fundusze te prowadzą dosyć ostrożną politykę inwestycyjną. Sporo pieniędzy (nawet kilkanaście procent portfela) trzymają na depozytach bankowych. Taka konserwatywna postawa sprawdza się w czasach dekoniunktury, lecz gdy nadchodzi hossa, zdecydowanie lepiej zarabia się na giełdzie.
Mniej za granicą
OFE mocno ograniczyły swoją ekspansję na zagranicznych rynkach. Tuż po zmianach w lutym 2014 r., kiedy funduszom zabrano obligacje skarbowe i zakazano inwestycji w tego typu bezpieczne papiery, OFE próbowały dywersyfikować portfele, odważniej wychodząc na zagraniczne giełdy. Bywały miesiące, że za granicą miały ulokowane nawet ponad 11 proc. środków. Obecnie jest to niecałe 7 proc. Akcje zagraniczne w portfelach OFE są więc warte nieco ponad 10 mld zł.
Najmocniej na tamtych rynkach jest zaangażowany Aegon. Ulokował w ten sposób ponad 11 proc. portfela.
Osłabił się także zapał OFE do kupowania obligacji korporacyjnych. Ich udział w portfelach zmalał do 5,4 proc. (wcześniej sięgał 9 proc.). Oceniając wyniki funduszy emerytalnych trzeba przyznać, że OFE przez lata działalności dobrze wypełniły swoje zadanie. Wypracowały przyzwoite stopy zwrotu. W ciągu 10 lat zarobiły przeciętnie niemal 70 proc., w piętnastoletnim okresie prawie 180 proc. Średni wynik od początku istnienia systemu grubo przekracza 200 proc. W najdłuższym 17-letnim okresie liderem jest Nationale-Nederlanden. Może się pochwalić niemal 255-proc. wynikiem.