Jeden z naszych czytelników (nazwisko znane redakcji) nie kryje oburzenia opublikowanym parę tygodni temu w „Rzeczpospolitej" artykułem na temat rosnącej liczby Indywidualnych Kont Emerytalnych (IKE) oraz Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Pisaliśmy wtedy między innymi o konieczności samodzielnego oszczędzania na stare lata, na przykład za pośrednictwem kont emerytalnych. Tymczasem inwestycja w IKE zakończyła się dla niego i jego żony potężnym rozczarowaniem, żeby nie powiedzieć, oszczędnościową katastrofą.
Nie ufaj bezgranicznie doradcom
W 2006 r. za namową pracownika banku Pekao małżonkowie założyli IKE oparte na funduszach Pioneera. Od tego czasu do 2011 r. wpłacili na konto emerytalne prawie 52 tys. zł. Stracili niemal połowę tej kwoty.
IKE składało się z trzech funduszach inwestycyjnych: Pioneer Akcji Polskich, Pioneer Małych i Średnich Spółek Rynku Polskiego i Pioneer Zrównoważony. Jak same nazwy wskazują, ich strategie przewidują inwestowanie sporej części aktywów w akcje. Nie ma nic złego w budowaniu IKE opartego na funduszach akcji, pod warunkiem jednak, że do emerytury zostało jeszcze dużo czasu. Niestety nie jest to przypadek naszego czytelnika, który już dziś jest w wieku uprawniającym do wypłacania pieniędzy z IKE bez płacenia podatku Belki: zdecydowanie przekroczył 60. rok życia. To oznacza, że dziewięć lat temu – mimo trwającej wówczas hossy – nie powinien był lokować wszystkich oszczędności emerytalnych na giełdzie.
Nie nam rozstrzygnąć, jaki był udział pracownika banku Pekao w zbudowaniu tak ryzykownego portfela klientowi w wieku przedemerytalnym. Czytelnik udostępnił nam obszerną korespondencję z Komisją Nadzoru FInansowego, Pioneerem, Rzecznikiem Praw Obywatelskich, a nawet Kancelarią Prezydenta. W odpowiedzi od KNF możemy przeczytać, że „instytucją uprawnioną do ostatecznej weryfikacji, czy dany podmiot i osoby go reprezentujące wywiązały się w sposób należyty z nałożonych obowiązków, oraz kwestii ewentualnych, związanych z tym roszczeń finansowych, jest właściwy rzeczowo i miejscowo sąd powszechny". Pekao, zasłaniając się tajemnicą bankową, nie chce się na naszych łamach odnosić do tego konkretnego przypadku. Podkreśla, że nie świadczy i nie świadczyło usług doradztwa inwestycyjnego. – Oznacza to, że nasi pracownicy nie rekomendują klientom konkretnych rozwiązań produktowych. Ich rola sprowadza się do udzielania jak najszerszej informacji o każdym z produktów, w tym o szansach i ryzykach związanych z daną inwestycją – przekonuje Katarzyna Karpiuk, rzecznik Pekao. – Zwracamy również uwagę na korzyść podatkową związaną z IKE, która w sposób szczególny może zachęcać do inwestycji osoby w wieku przedemerytalnym. Po osiągnięciu 60. roku życia i pod warunkiem dokonywania wpłat w ciągu pięciu lat kalendarzowych mogą one wycofywać oszczędności z IKE bez płacenia podatku Belki. Ta właściwość IKE jest stosunkowo często wykorzystywana przez osoby w odpowiednim wieku, które w ten sposób mogą (zupełnie legalnie) podwyższać stopę zwrotu z inwestycji poprzez uniknięcie zapłacenia podatku od zysków kapitałowych – dodaje.
Lat przybywa, akcji ubywa
Rozczarowany inwestor zgodził się, żeby jego historię opisać „ku przestrodze". Zresztą sam bank Pekao przyznaje, że jedną z fundamentalnych zasad konstrukcji portfela emerytalnego jest ograniczanie udziału ryzykownych inwestycji wraz z upływem czasu (szczegóły w ramce). – Struktura portfela jest zawsze bardzo indywidualną kwestią i samodzielną decyzja klienta, chociaż ogólnie zaleca się, aby z upływem czasu rezygnować z najbardziej ryzykownych rozwiązań, zwłaszcza przy braku doświadczenia inwestycyjnego – zgadza się Katarzyna Karpiuk. Dlaczego? Na trwające latami odrobienie strat może zwyczajnie zabraknąć czasu.