W trakcie dyskusji, jaka toczyła się przed zmianami w systemie emerytalnym, bardzo często poruszano się temat stopy zastąpienia, a więc stosunku ostatniej pensji do emerytury otrzymanej po zakończeniu aktywności zawodowej. Według szacunkowych wyliczeń KNF w 2046 roku stopa zastąpienia wyniesie zaledwie 47,5 proc., a pesymistyczne prognozy wskazują, że będzie to jedynie 30 proc. Rada Gospodarcza przy Premierze wyliczyła, że stopa zastąpienia w roku 2060 wyniesie ok. 28-32 proc. Oznacza to, że przechodząc na emeryturę, będziemy otrzymywać mniej niż jedną trzecią dotychczasowego wynagrodzenia. Polacy muszą sobie uświadomić konieczność samodzielnego zadbania o finansową przyszłość.
Demograficzna katastrofa
Obecnie obowiązujący system ubezpieczeń społecznych jest tak skonstruowany, że zależy od demografii.
- Polega na tym, że osoby pracujące płacą składki emerytalne, które są wypłacane na bieżące emerytury - mówi Radosław Gołaszewski, dyrektor dyrektora departamentu zarządzania produktami w AXA Życie.
System już teraz się nie bilansuje, a dziura w nim jest gigantyczna i powiększa się z każdym rokiem. Jak wynika z prognozy wpływów i wydatków FUS na lata 2015-2019 opublikowanej na stronach ZUS, eficyt Funduszu Ubezpieczeń społecznych w 2015 roku może wynieść od 61,58 mld zł do 74,92 mld zł. W najbardziej pesymistycznym wariancie deficyt wzrośnie do 90,7 mld zł w 2019 roku.
- Obecnie pracuje więcej osób niż jest emerytów. Za 25 lat będzie jednak 3 miliony więcej seniorów niż dzisiaj – w ten wiek wejdą osoby urodzone w wyżu demograficznym z lat 70-tych. W tym samym czasie liczba osób pracujących zmaleje o 4 miliony. W przyszłości przychody wypłacane z obowiązkowego źródła nie zastąpią więc przychodów z czasów aktywności zawodowej - alarmuje Radosław Gołaszewski. - Upowszechnienie III filara jest więc konieczne dla utrzymania standardu życia na emeryturze - dodaje.