Po piętnastu latach od przeprowadzenia reformy polskiego systemu emerytalnego (a za taki moment powszechnie uznaje się uruchomienie – w 1999 roku – pierwszych otwartych funduszy emerytalnych) jeden wniosek wydaje się być bezdyskusyjny. Bez zaangażowania pracodawców nie mamy szans na zbudowanie silnego (czytaj „z odpowiednią wartością aktywów") dobrowolnego filara emerytalnego. Zmiany w IKZE (Indywidualnych Kontach Zabezpieczenia Emerytalnego) wprowadzone niejako na „osłodę" częściowej nacjonalizacji środków OFE to „zaklinanie rzeczywistości".
Indywidualne oszczędności emerytalne, czyli IKZE oraz IKE (Indywidualne Konta Emerytalne) choć istotne z punktu widzenia logiki systemu emerytalnego (umożliwiają oszczędzanie indywidualnym inwestorom) nigdy nie staną się istotnym źródłem przyszłych emerytur. Nawet znaczący wzrost ich popularności oraz wielokrotne zwiększenie kwot gromadzonych w nich środków z perspektywy systemu jako całości stanowić będą jeszcze przez wiele lat element mniej istotny, o małym znaczeniu dla większości obywateli. Potwierdzają to doświadczenia większości krajów uchodzących za wzorcowe z perspektywy jakości rozwiązań emerytalnych. Przyczyna takiej sytuacji jest zazwyczaj taka sama – mamy naturalnie niską skłonność do oszczędzania długoterminowego, związanego często (zawsze?) z istotnym ograniczeniem w dostępie do środków. Oczywiście bogate społeczeństwa oszczędzają w takich produktach więcej niż my, ale właściwie wszędzie porównanie środków gromadzonych w indywidualnych produktach do środków oszczędzanych w planów zakładowych, czy też obowiązkowych filarów kapitałowych „wypada blado" dla tych pierwszych.
W efekcie chcąc osiągnąć spektakularny efekt „wartościowy" rząd zdecydowanie powinien skoncentrować się na zakładowych programach emerytalnych. W obecnej sytuacji to właściwie jedyna szansa na relatywnie szybkie zbudowanie silnego filara kapitałowego, który mógłby stanowić istotne uzupełnienie ZUS-u (o OFE nie wspominam, los tego elementu systemu emerytalnego wydaje się bowiem dzisiaj bardzo niepewny i istnieje prawdopodobieństwo, że wprowadzone w tym roku zmiany wcale nie są ostatnimi). Oczywistym jest, że dla uzyskania takiego efektu koniecznym jest uwzględnienie w dyskusji o zakładowych programach emerytalnych głosów pracodawców. Czym kończy się doktrynalna „wyłączność na rację" najlepiej potwierdza historia IKE i IKZE i ewidentny brak sukcesu obu tych produktów – szczególnie w konfrontacji z nadziejami, jakie towarzyszyły ich wprowadzaniu na rynek.
Ale jest też i dobra wiadomość dla rządu (zakładając, że będzie zainteresowany wprowadzaniem zmian w konstrukcji programów emerytalnych) – zainteresowanie pracodawców tematyka emerytur jest faktem, w efekcie warto je wykorzystać, budując sensowny system z korzyścią dla wszystkich jego uczestników, czyli państwa, pracodawców oraz pracowników. Opinię dotyczącą potencjalnej postawy firm sformułowałem m.in. na podstawie doświadczeń z pracy z pracodawcami angażującymi się w ten właśnie obszar szeroko rozumianych świadczeń pracowniczych. Przytoczony powyżej pogląd potwierdził też przebieg spotkania, jakie ostatnio zorganizowaliśmy (Mercer) dla szefów personalnych średnich i dużych polskich organizacji. Ogólny wniosek ze spotkania można sformułować w sposób następujący: obszar emerytalny jest atrakcyjny dla wielu pracodawców, choć jednocześnie zdecydowanie wymaga wsparcia ze strony rządu, organów regulacyjnych itp.
Innymi słowy pracodawcy są gotowi podejmować szereg różnych działań w zakresie wspierania pracowników w gromadzeniu przez nich oszczędności emerytalnych, ale jednocześnie oczekują, że fakt ten będzie „zauważony" i wspierany przez szeroko rozumiany system prawny. W trakcie dyskusji pracodawcy sformułowali szereg wniosków – poniżej pozwoliłem sobie nieco szerzej przedstawić dwa z nich - w obecnej sytuacji uznałem je za kluczowe dla rozwoju rynku zakładowych programów emerytalnych w Polsce. Po pierwsze trudno dostrzec w działaniach Państwa troskę o wspieranie pracodawców w szeroko rozumianym obszarze „emerytalnym". Za doskonały przykład takiego podejścia uznać można fakt, że w dyskusji o zmianach w OFE niewiele miejsca poświęcono III filarowi (zakładowym planom emerytalnym), koncentrując się właściwie jedynie na jednym z dwóch produktów indywidualnych - na IKZE.