Gdybym była złośliwa, to napisałabym, że filozofia taktowania obywateli i zarządzania finansami publicznymi rządu zawarta jest w nieśmiałym pomyśle powrotu do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jako do wielkiego worka i uzasadnieniu do takiego działania.
Oto resort pracy proponuję likwidację czterech rachunków bankowych poszczególnych funduszy : emerytalnego, rentowego, chorobowego i wypadkowego i stworzenie jednego FUS. Autorzy tłumaczą przy tym, że i tak płacimy składki na rachunek ubezpieczenia społecznego jedną kwotą. A podziału wpłat na poszczególne fundusze dokonuje ZUS. Co więcej kasowy podział składek na rachunki poszczególnych funduszy dokonywany jest już w dniu wpływu składek na podstawie ich szacunkowego podziału, z uwzględnieniem potrzeb związanych z finansowaniem świadczeń z poszczególnych funduszy. A ostateczne rozliczenie dokonywane
jest memoriałowo, po tym jak ZUS przetworzy dokumenty, jakie dostaje od płatników składek. Resort przyznaje w uzasadnieniu projektu ustawy, iż „dane o przepływach kasowych na czterech funduszach niosą ze sobą znikome wartości informacyjne. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, zgodnie z ustawą
o rachunkowości, ustawą o systemie ubezpieczeń społecznych oraz ustawą o finansach publicznych prowadzi szczegółową ewidencję memoriałową, natomiast ewidencja kasowa jest uproszczona, a jej szczegółowość jest określona wymogami klasyfikacji budżetowej."
Jaka jest więc na to rada? Ano taka: „połączenie rachunków bankowych funduszy: emerytalnego, rentowego, chorobowego i wypadkowego w jeden rachunek FUS (strukturę rachunków) wyeliminuje sztuczny ruch pieniądza pomiędzy rachunkami wyodrębnionych funduszy i ograniczy koszty ponoszone ze środków publicznych. Ułatwi również zarządzanie płynnością FUS i stanie się mechanizmem wspierającym efektywne kosztowo zarządzanie środkami publicznymi." Ale jak tłumaczy ministerstwo pracy, ZUS nadal będzie analizował podział przychodów i kosztów na poszczególne fundusze ( w kategoriach memoriałowych). Wciąż więc będziemy wiedzieli gdzie jest lepiej, a gdzie gorzej. Z tym tylko, że cofamy się powoli do sytuacji sprzed reformy ubezpieczeń społecznych sprzed 1999 roku.