Z perspektywy potencjału, jaki drzemie w tzw. III filarze koncentrowanie się na Indywidualnych Kontach Emerytalnych (IKE) i Indywidualnych Kontach Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE) to błąd. Niewiele na świecie jest dowodów na to, że na bazie indywidualnych oszczędności można zbudować odpowiednio wysokie emerytury. Z tej perspektywy Polska z pewnością nie będzie wyjątkiem. Stopa oszczędności dobrowolnych i generalnie skłonność do oszczędzania są w Polsce bardzo niskie (co oczywiście łatwo wytłumaczyć poziomem zamożności), a tym samym potencjał do oszczędzania w przyszłości jest również niewielki. Właściwie każde badanie potwierdza, że liczba osób systematycznie oszczędzających na emeryturę jest niewielka. Również wartość gromadzonych kwot z perspektywy przyszłych potrzeb to „kropla w morzu potrzeb" - w tym zakesie wystarczy przyjrzeć się limitom inwestycyjnym (kwotom, jakie możemy oszczędzać w produktach emerytalnych), jakie oferują IKE i IKE - łacznie będzie to mniej niż 20 tys złotych rocznie. Zakładając (w dużym uproszczeniu), że pracujemy dwa razy dłużej niż później żyjemy na emeryturze oznacza to, że z takich oszczędności maksymalnie zgromadzić możemy 40 tys dodatkowej emerytury rocznie, a więc nieco ponad 3 tys miesięcznie. Wielu powie, że to wystarczy i być może będą mieli rację. Zastanówmy się jednak ile osób będzie w stanie (a raczej będzie ich na to stać) oszczędzać przez 40 lat, 20 tysięcy złotych rocznie? Zdecydowanie możemy przyjąć, że grupa ta będzie bardzo nieliczna. W efekcie bardziej prawdopodobnym jest scenariusz w którym maksymalny okres oszczędzania wyniesie ok. 20 - 25 lat, co i tak oznacza, że musimy zacząć oszczędzać najpóźniej ok. 40 roku życia. W konsekwencji, nawet gdyby oszczędzać wskazane powyżej maksymimum, czyli 20 tysięcy złotych rocznie po przejściu na emeryturę inwestor będzie w stanie zgromadzić nie więcej niż ok. 1 800 złotych dodatkowej emerytury miesięcznie. A proszę też pamiętać, że wciąż mówimy o kilku procentach Polaków, których stać na oszczędzanie i którzy konsekwentnie to robią.
Słabość „indywidualnych" produktów emerytalnych potwierdzają również dane Komisji Nadzoru Finansowego - w PPE mamy dzisiaj zgromadzone dwa razy więcej środków, niż łącznie w obu produktach „indywidualnych" - na PPE zgromadziliśmy ponad 8,3 mld złotych (dane na koniec 2012 roku), podczas gdy na IKE 3,5 mld zł - o IKZE nawet nie warto w tym kontekście wspominać. Wydaje się, że to właściwie określa potencjał każdego z tych „produktów" dobrowolnego filaru naszego systemu emerytalnego. W tym kontekście bardzo charakterystyczne są działania rządu, który zdecydowanie więcej uwagi (a to i tak nie jest właściwa ocena tych działań) przywiązuje do IKE i IKZE, zapominając właściwie całkowicie o PPE.
Ciekawym jest również spojrzenie na PPE z perspektywy samych pracowników - indywidualnych uczestników systemu emerytalnego. Zarówno oczekiwania kierowane pod adresem pracodawców, jak i sytuacja materiałna pracowników bezwzględnie potwierdzają znaczenie i potencjał tego elemenentu systemu. Aby wzmocnić tą tezę przytoczę wyniki badania przeprowadzonego w ubiegłym roku przez Swiss Re (Swiss Re – European Insurance Report 2012. Spotlight Poland). Przedmiotem tego badania był stosunek konsumentów do szereko rozumianego sektora ubezpieczeń na życie. Badanie objęło kilkanaście krajów Europy, w tym Polskę, gdzie przebadano łącznie ok. 1 000 respondentów. Wnioski płynące z tego badania są jednoznacznie - jesteśmy społeczeństwem o niezwykle niskim poziomie zaufania do państwa i jego organów, jednocześnie w sytuacjach kryzysowych bardzo liczymy na wsparcie rodziny oraz - co warto podkreślić w kontekście tematu - na pomoc pracodawców. Mówiąc konkretnie o emeryturach - jedynie 20% Polaków wierzy, że Państwo będzie w stanie wypłacać emerytury w przyszłości (a warto zauważyć, że badanie przeprowadzano w momencie, gdy nie były jeszcze znane rządowe plany przejęcia obligacji z OFE, a tym samym zwiększenia w praktyce zobowiązań państwa za wypłaty emerytur w przyszłości). Dla porównania średnia odpowiedzi na to pytanie dla wszystkich 15 krajów uczestniczących w badaniu wyniosła blisko 50%, a najwyższy poziom zaufania do własnego Państwa odnotowano w Norwegii (blisko 70%), w Danii i Turcji (ponad 60%). Na tym tle niezwykle ciekawie wygladają nasze oczekiwania w stosunku do pracodawców. Prawie 50% wierzy, że to właśnie pracodawca zabezpieczy finansowo rodzinę pracownika w przypadku jego śmierci. Uważa tak również blisko 30% Austraków i Włochów, 27% Niemców, z drugiej strony - najniższe wskaźniki - jedynie ok. 18% - odnotowano w Szwajcarii, Norwegii i Francji.
No i teraz spróbujmy skonfontować te oczekiwania w stosunku do pracodawców z rzeczywistością. Przypomnijmy obecnie funkcjonuje na rynku jedynie 1 100 PPE (programów ustawowych, zorganizowanych zgodnie z ustawą o pracowniczych programach emerytalnych). Przyjmując, że dwa razy tyle pracodawców (chyba raczej optymistyczne założenie) prowadzi różnego typu „pozaustawowe" plany emerytalne daje to łącznie ok. 3 000 zakładowych planów emerytalnych. Zakładając, że łączna liczba działających „aktywnie" przedsiębiorstw, które są w stanie zatrudniać pracowników (czyli pomijając osoby prowadzące samodzielnie działalność gospodarczą) to ok 1 mln widać, że jedynie ok. 3% z nich prawdopodobnie oferuje swoim pracownikom jakikolwiek plan emerytalny. Widać więc, że konfrontując szeroko rozumiane oczekiwania pracowników (o potrzebach nie wspomnę) ich przyszła „sytuacja emerytalna" wygląda nieciekawie.
No i na koniec pytanie - co w takim razie może zrobić rząd, aby wesprzeć system zakładowych planów emerytalnych? Zanim przejdę do listy tych działać (być może w następnym tekście będzie okazja do poświęcenia wybranym działaniom nieco więcej uwagi) postawię tezę, która powinna ucieszyć ministra finansów - otóż uważam, że firmom wcale nie są potrzebne dodatkowe, rozbudowane ulgi fiskalne (nie mówię tutaj o perspektywie pracowników), obecnie oferowane zwolnienie składki podstawowej z ZUS wydaje się być sensowne. Warto jednak zdecydowanie podobne zwolnienie zastosować również w stosunku do tzw. składki dodatkowej (dobrowolnie wpłacanej przez pracowników) - o tym nieco szerzej piszę poniżej. Co w takim razie jest potrzebne? Wydaje się, że wszystkie działania „wspierające" PPE można podzielić na dwie grupy. Pierwszą stanowiłyby działania formalno - organizacyjne, w tym przede wszystkim uproszczenie procedur i zmiana prawa regulującego PPE (przykładowy wykaz najważniejszych „postulatów" przedstawiam poniżej). Drugą grupę zmian stanowią działania adresowane bezpośrednio do pracowników - często bowiem to właśnie korzyści uzyskiwane przez pracowników stanowią „ostateczny" argument za lub przeciw tworzeniu PPE - dla przykładu jeżeli firma ma do wyboru podwyższyć pracownikowi wynagrodzenie od którego ten ostatni zapłaci ZUS i podatek to z dużym prawdopodobieństwem wybierze rozwiązanie pozwalające na uniknięcie obu tych obciążeń. I tutaj przechodzimy do sedna problemu. Dlaczego pracownicy mają być zainteresowani uczestniczeniem w PPE, skoro w konsekwencji przystąpienia do programu ich wynagrodzenie netto (otrzymywane co miesiąc na konto) obniży się o koszt podatku dochodowego? I dalej - w jaki sposób państwo zachęca nas do dodatkowego oszczędzania w PPE, skoro od składki dodatkowej zapłacimy zarówno PIT jak i ZUS? A jeżeli sami pracownicy nie są zainteresowani oszczędzaniem w PPE to z jakich powodów mają być tym zainteresowani pracodawcy? Odpowiedź na wszystkie te pytania prowadzi do prostego wniosku. Bezwględnie potrzebne są nam zachęty fiskalne w PPE, ale skierowane przede wszystkim do pracowników - warto się właśnie nad tym elementem „pochylić" zamiast zajmować się wyłącznie IKE i IKZE.