Zostawimy dzieciom finansową pustynię

Nie powinniśmy przyjmować rozwiązań, które spowodują, że następne pokolenia będą w gorszej niż my sytuacji – podkreśla doradca zarządu Konfederacji Lewiatan w rozmowie z Mateuszem Pawlakiem.

Publikacja: 12.08.2013 00:17

Jeremi Mordasewicz

Jeremi Mordasewicz

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: Na temat OFE przeprowadzono już mnóstwo dyskusji, zwłaszcza w pierwszym miesiącu po publikacji rządowego raportu. Nie zanosi się na to, żeby zwolennicy i przeciwnicy zmian wypracowali wspólne stanowisko...

Moim zdaniem chaos w debacie publicznej wynika z tego, że autorzy przeglądu i zwolennicy znacznego ograniczenia, a może nawet zlikwidowania drugiego filara emerytalnego, zmienili podejście w stosunku do sytuacji sprzed trzech lat. Wówczas nie kwestionowano istnienia kapitałowej części systemu. Zarówno premier Tusk, jak i minister Rostowski odżegnywali się przecież od chęci likwidowania OFE.

Dziś mamy radykalnie trudniejszą sytuację w finansach publicznych.

Tak, istnieje dużo mniejsze pole manewru. Utrzymywanie takiego deficytu jak w roku 2010 było po prostu niemożliwe, trzeba było zacieśniać politykę fiskalną. Przyjęte reformy, np. podniesienie wieku emerytalnego czy ograniczenie części przywilejów, dadzą korzyści, ale dopiero w bardzo długim czasie, a nie ma woli do innych działań, np. do opodatkowania i oskładkowania rolników czy obciążenia kopalń kosztem przywilejów górniczych. Do tego jeszcze dołożyło się ponowne spowolnienie gospodarcze. Wpływy do budżetu są wyraźnie mniejsze, niż zakładano, i pod wpływem takiej presji zmieniła się argumentacja w zakresie reformy. Kwestionowany jest nie tylko poziom składki przekazywanej do funduszy emerytalnych, ale deprecjonowany jest w ogóle system kapitałowy.

Chodzi więc wyłącznie o łatwe zagarnięcie naszych oszczędności?

Odnoszę wrażenie, że politycy starają się zdyskredytować otwarte fundusze emerytalne, żeby móc sięgnąć po zgromadzone w nich pieniądze. Za wszelką cenę starają się wykazać, że utrzymywanie filara kapitałowego nie ma sensu. To tłumaczy, dlaczego debata nie tylko wśród polityków, ale także wśród ekspertów jest tak emocjonalna i tak nieszczera, a argumentacja obu stron rozmija się.

A może jednak system jest obecnie zbyt kosztowny?

Już trzy lata temu mówiono o potrzebie powiązania wynagrodzenia za zarządzanie dla powszechnych towarzystw emerytalnych z wynikami, jakie wypracowują dla ubezpieczonych. Żeby zwiększyć korzyści dla emerytów, już wówczas proponowano poszerzenie możliwości inwestowania OFE. To się nie stało. Dlaczego w ciągu trzech ostatnich lat tego nie zrealizowano, mimo że te propozycje były rządowi znane? Nasuwa mi się tylko jedno wytłumaczenie. Politycy i eksperci rządowi byli nieszczerzy. Gdyby OFE stały się bardziej efektywne, trudniej byłoby uzasadnić ich likwidację.

Ponadto już od dziesięciu lat mówimy, że inwestowanie w funduszach emerytalnych powinno być dostosowane do wieku ubezpieczonego. Na początku może ono być bardziej ryzykowne, ale pod koniec życia zawodowego w miarę zbliżania się do emerytury powinno stawać się coraz bardziej bezpieczne. Najprościej mówiąc, przechodzimy od akcji do obligacji. Tej korekty systemu również nie przeprowadzono.

Dzisiaj jesteśmy więc w swego rodzaju pułapce?

Tak, bo skoro nie ma dostosowania ryzyka inwestycyjnego do wieku ubezpieczonego, to dziś rząd proponuje, tłumacząc to potrzebą zmniejszenia ryzyka przejścia na emeryturę w momencie złej koniunktury, aby nasze oszczędności zgromadzone w OFE były przekazywane do ZUS stopniowo przez dziesięć lat przed przejściem na emeryturę. Tylko jest jedna zasadnicza różnica. W takiej sytuacji, kiedy przesyłamy pieniądze do ZUS i pójdą one na finansowanie bieżących emerytur, przestają one pracować w gospodarce. To złamanie zasady dwufilarowego systemu emerytalnego.

Rząd chce łatać dziurę w finansach kosztem przyszłych pokoleń?

Jestem zwolennikiem poważnego traktowania zasady zrównoważonego wzrostu. Nie powinniśmy dopuszczać, żeby ludzie czerpali korzyści ze środowiska, zostawiając po sobie pustynię. Taka sama zasada powinna obowiązywać w relacjach społecznych. Nie powinniśmy przyjmować rozwiązań, które spowodują, że następne pokolenia będą w gorszej niż my sytuacji. W następnym pokoleniu liczba pracujących w stosunku do pobierających świadczenia znacznie się pogorszy. Uważam, że część mojej emerytury powinna pochodzić ze składek pokolenia naszych dzieci, ale część musi pochodzić z moich oszczędności, bo w przeciwnym razie albo moja emerytura będzie bardzo niska, albo następne pokolenie będzie musiało płacić odpowiednio wyższe podatki.

Jednak pozostanie przy obecnym systemie nie jest możliwe. To jaka koncepcja byłaby najlepsza?

Za najkorzystniejsze rozwiązanie uznałbym realizację scenariusza nakreślonego trzy lata temu, w tym przyjętego harmonogramu stopniowego podwyższania składki przekazywanej do OFE do 3,5 proc. Trzeba również zwiększyć efektywność i obniżyć koszty funkcjonowania funduszy emerytalnych. Chodzi o zmniejszenie opłat i powiązanie ich z wynikami dla ubezpieczonych. Jeżeli uważamy, że w tak napiętej sytuacji finansów publicznych nie stać nas na oszczędzanie, to możemy zawiesić wpłatę składki na rok czy na dwa, jednocześnie dokonując zmian, które w ciągu dwóch–trzech lat spowodują oszczędności w innych obszarach finansów.

Ostatnio Stefan Kawalec zaproponował stworzenie subfunduszy, do których byłaby przekazana cała część obligacyjna i te fundusze miałyby zostać przekazane do ZUS, ale wciąż zarządzać nimi miałyby OFE. Wilk syty i owca cała?

Ta koncepcja jest modyfikacją jednego z wariantów proponowanych przez ekspertów rządowych i moim zdaniem miałaby najmniej negatywne efekty na wzrost gospodarczy w przyszłości, a jednocześnie pozwoliłaby zmniejszyć jawny dług publiczny. Tylko chciałbym, żebyśmy jeszcze o jednym pamiętali. Doświadczenie pokazało, że politycy, nie tylko w Polsce, zadłużają państwo do takiego poziomu, do jakiego mogą. Jeżeli odblokowujemy możliwości dalszego zadłużania się, to zostanie to wykorzystane. Czy tego chcemy?

A czy Lewiatan swoje stanowisko przekazał stronie rządowej?

Tak. Na przykład na spotkaniu, które w ramach konsultacji zorganizował pan minister Kosiniak-Kamysz. Naszych propozycji wysłuchali również przedstawiciele Ministerstwa Finansów i Kancelarii Prezydenta. Oficjalne stanowisko przedstawimy do końca sierpnia.

CV

Jeremi Mordasewicz jest absolwentem Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej z 1974 r. Jest współzałożycielem Business Centre Club, w latach 1991–2000 był wiceprezesem BCC. Od 2001 roku jest doradcą zarządu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan oraz jej reprezentantem w Trójstronnej Komisji ds. Społeczno-Gospodarczych.

Rz: Na temat OFE przeprowadzono już mnóstwo dyskusji, zwłaszcza w pierwszym miesiącu po publikacji rządowego raportu. Nie zanosi się na to, żeby zwolennicy i przeciwnicy zmian wypracowali wspólne stanowisko...

Moim zdaniem chaos w debacie publicznej wynika z tego, że autorzy przeglądu i zwolennicy znacznego ograniczenia, a może nawet zlikwidowania drugiego filara emerytalnego, zmienili podejście w stosunku do sytuacji sprzed trzech lat. Wówczas nie kwestionowano istnienia kapitałowej części systemu. Zarówno premier Tusk, jak i minister Rostowski odżegnywali się przecież od chęci likwidowania OFE.

Pozostało 91% artykułu
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami