Na tym tle niezwykle ciekawie wyglądają nasze oczekiwania w stosunku do pracodawców. Prawie 50 proc. wierzy, że to właśnie pracodawca zabezpieczy finansowo rodzinę pracownika w przypadku jego śmierci. Uważa tak również blisko 30 proc. Austriaków i Włochów, 27 proc. Niemców, z drugiej strony - najniższe wskaźniki - jedynie ok. 18 proc. - odnotowano w Szwajcarii, Norwegii i Francji.
A teraz spróbujmy skonfrontować te dane z wynikami innych badań oraz w końcu z rzeczywistymi działaniami jakie podejmujemy w związku z szeroko rozumianym bezpieczeństwem finansowym. Oczywiście ograniczę się wyłącznie do tych kwestii i zagadnień, którymi zajmuję się zawodowo i które obserwuję i analizuję na co dzień. Zacznijmy od grupy ocen dotyczących Państwa jako „płatnika" przyszłych emerytur.
Czy z faktu, że jedynie 20 proc. z nas wierzy, że Państwo będzie w stanie wypłacać w przyszłości emerytury wynika, że sami troszczymy się o ich wysokość, inwestując wystarczające kwoty w długoterminowe produkty inwestycyjne? Gdyby rzeczywiście miało tak być, to obecnie Polacy gromadzić powinni na IKE (Indywidualnych Kontach Emerytalnych), IKZE (Indywidualnych Kontach Zabezpieczenia Emerytalnego), w PPE (Pracowniczych Programach Emerytalnych) i w końcu bezpośrednio w funduszach inwestycyjnych, akcjach itp. setki miliardów złotych. A jak jest w rzeczywistości? W grudniu 2011 na lokatach bankowych mieliśmy blisko 500 mld zł, w funduszach inwestycyjnych 115 mld zł, w ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych kolejne 40 mld zł (stan na koniec czerwca 2011).
W produktach stricte emerytalnych było zgromadzonych znacznie mniej środków - jedynie nieco ponad 6 mld zł w pracowniczych programach emerytalnych (grudzień 2010) i 3 mld zł na Indywidualnych Kontach Emerytalnych (czerwiec 2012). O 4,5 mln zł na kontach w IKZE nie warto nawet wspominać (czerwiec 2012). Na tym tle jedyny jasny obraz to ponad 250 mld zł zgromadzonych obecnie w OFE – no cóż z tej perspektywy można powiedzieć, że nic tak dobrze nie zabezpiecza przyszłości jak obowiązkowe oszczędności. Ale na serio – kluczowe pytanie jak w związku z tymi kwotami powinniśmy sobie zadać brzmi – jaka część tych 650 mld zł dobrowolnych oszczędności (czyli poza OFE) miała charakter naprawdę długoterminowy? Bez wątpienia te zgromadzone na IKE, IKZE i w PPE, ale to raptem niecałe 10 mld zł, być może kolejne kilka – kilkanaście procent z pozostałych 650 mld, czyli łącznie 50 do 100 mld zł. Czy to dużo? Dramatycznie mało. Nie wchodząc w szczegóły wystarczy te kwoty porównać do wartości wypłat emerytur (a jest to obecnie kwota przekraczająca 100 mld zł rocznie, a wg prognoz ZUS-u w 2040 będzie to już od 280 do 370 mld w zależności od analizowanego wariantu – podaję te kwoty za opublikowanym przez ZUS w marcu 2010 roku raportem Prognoza wpływów i wydatków Funduszu Emerytalnego do 2060 roku). W efekcie jeżeli uważamy, że poziom obecnych emerytur jest absolutnie zbyt niski i oczekiwalibyśmy np. ich wzrostu o połowę to oznaczałoby, że rocznie musielibyśmy znaleźć dzisiaj dodatkowe 50 mld zł. Oznacza to, że zakładając „średnią" długość życia dla 65-latka na poziomie ok. 16,5 roku jedynie dzisiejsi emeryci (a gdzie reszta?) powinni zgromadzić indywidualne oszczędności stanowiące przynajmniej (upraszczam) 15-krotność tej kwoty, czyli 750 mld zł (!!). Wówczas z takiego właśnie kapitału rzeczywiście mogliby oni sfinansować te swoje dodatkowe 50 proc. emerytury.
Oczywiście uprościłem cały rachunek, ale chciałem jedynie pokazać skalę - wielkość kwot, które rzeczywiście mogą stanowić właściwy punkt odniesienia w dyskusji o oczekiwanej wartości dobrowolnych oszczędności. No i w ten sposób poradziliśmy sobie z pierwszym kwestią – wniosek z tej „analizy" jest niestety mało budujący - z faktu, że nie ufamy Państwo wcale nie wynika, że sami jesteśmy w stanie zatroszczyć się o dochody na emeryturze. Oznacza to również, że powinniśmy robić obecnie wszystko, aby Państwo było zdolne wywiązać się w przyszłości ze swoich zobowiązań, bądź alternatywne (i to mi się zdecydowanie bardziej podoba) zróbmy wszystko, aby wszyscy których na to stać jak najszybciej zaczęli oszczędzać i to istotne kwoty.
A teraz przyjrzyjmy się kolejnemu rezultatowi badania – naszym oczekiwaniom w stosunku do pracodawców. Przypomnijmy - prawie 50 proc. z nas wierzy, że to właśnie pracodawca zabezpieczy finansowo naszą rodzinę w przypadku naszej śmierci. Można przyjąć, że w pewnym (choć raczej ograniczonym) stopniu dotyczy to również zabezpieczenia emerytalnego naszych rodzin. I tutaj wnioski są analogiczne do przedstawionych powyżej. Skoro obecnie działa jedynie nieco ponad 1 000 tzw. pracowniczych programów emerytalnych, no i przyjmując, że dwa razy tyle pracodawców (chyba raczej optymistyczne założenie) prowadzi różnego typu „pozaustawowe" plany emerytalne daje to łącznie maksymalnie 3 000 zakładowych planów emerytalnych. Przypomnijmy łączna liczba działających „aktywnie" przedsiębiorstw, które są w stanie zatrudniać pracowników (czyli pomijając osoby prowadzące samodzielnie działalność gospodarczą) szacowana jest na ok 1 mln. Jak widać jedynie ok. 3 proc. z nich prawdopodobnie prowadzi różnego typu plany emerytalne dla swoich pracowników. A co z pozostałymi, w tym również z tymi jednoosobowymi? Niestety pewnie nic – wystarczy spojrzeć na statystyki dot. wartości zgromadzonych przez nas oszczędności opisane powyżej.