Od kilku lat w Polsce rośnie zagrożenie ubóstwem osób starszych, po 65. roku życia. Bazową w Unii Europejskiej miarą zagrożenia ubóstwem, stosowanym jako punkt odniesienia dla celów polityki i porównań międzynarodowych, jest odsetek osób uzyskujących dochody poniżej 60 proc. mediany dochodu (tzw. dochodu ekwiwalentnego, czyli dochodu na osobę, ale z uwzględnieniem zróżnicowania wielkości gospodarstw domowych, w których poszczególne osoby żyją). Zgodnie z tą miarą, odsetek ubogich wśród osób po 65. roku życia w Polsce wzrósł z 7,3 proc. w 2005 roku, do 14,7 proc. w roku 2011. Dwukrotny wzrost zagrożenia ubóstwem skłania do refleksji, zwłaszcza, że osób starszych będzie w populacji coraz więcej. Rzut oka na statystyki dla całej Unii pokazuje jednak, że ubogich wśród osób starszych nadal mamy nie aż tak dużo – zagrożenie ubóstwem osób po 65. roku życia jest co prawda w Polsce wyższe niż w Niemczech czy Holandii, ale niższe niż Austrii, Belgii, czy Danii oraz Wielkiej Brytanii nie wspominając – tam ponad 20 proc. osób starszych jest zagrożonych ubóstwem.
Takie wyniki, będące trochę wbrew intuicji, są konsekwencją dominującego w Europie postrzegania ubóstwa jako zjawiska relatywnego – ubodzy są ci, którzy uzyskują dochody poniżej pewnego progu, który jest wyznaczony w oparciu o to, jakie dochody uzyskujemy wszyscy. Gdy rośnie mediana, czyli poziom, poniżej którego dochody ma połowa populacji, a powyżej – druga połowa, rośnie próg ubóstwa. W efekcie, zagrożenie ubóstwem w tym ujęciu jest swoistą miarą zróżnicowania dochodów. Dlatego np. w bardziej zamożnej od Polski Wielkiej Brytanii osób zagrożonych „ubóstwem" jest mniej więcej tyle samo, co w Polsce. W Polsce zaś od 1995 roku tak rozumiane ubóstwo w ogóle się nie obniżyło, choć wynagrodzenia w ujęciu realnym wzrosły w tym czasie dwukrotnie. Natomiast wzrost ubóstwa osób starszych w ostatnich latach nie był konsekwencją tego, że ich dochody malały, tylko tego, że dochody pracujących w czasie boomu gospodarczego szybko rosły i podnosił się próg ubóstwa (między 2005 a 2011 o 40 proc.). Gdyby przyjąć próg ubóstwa z 2005 roku i przeliczyć go na kolejne lata z uwzględnieniem inflacji (czy to ogółem, czy tylko dla kosztów żywności i mieszkania), okazałoby się, że ubóstwo w Polsce spada, także wśród osób starszych.
Rozważania nad ubóstwem rozumianym relatywnie nie są jednak akademickimi dywagacjami, wręcz przeciwnie, te wskaźniki mają przełożenie na polityczny dyskurs. I jednak mogą być przydatne, zwłaszcza dla oceny, jak ubóstwo rozkłada się wewnątrz kraju pomiędzy różne grupy ludności. I tu objawia się specyfika Polski – po pierwsze, zagrożenie ubóstwem wśród osób po 65 roku życia jest niższe niż wśród osób w wieku 18-64 lat (ogólnie w UE jest odwrotnie), a po drugie – najwyższe zagrożenie ubóstwem dotyka osób przed 18 rokiem życia (tak jest też w innych krajach UE, ale u nas różnice w stosunku do starszych grup należą do największych), zwłaszcza w wieku 12-17 lat (co czwarte dziecko w tym wieku jest zagrożone ubóstwem). Co więcej, zagrożenie ubóstwem dzieci jest dużo mocniej powiązane z sytuacją na rynku pracy niż osób po 65 roku życia – w najbliższych miesiącach możemy się więc spodziewać raczej pogorszenia sytuacji rodzin wychowujących dzieci, a nie emerytów. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że nasza polityka społeczna niezbyt dobrze radzi sobie z tymi problemami. System podatkowy również ich nie adresuje – dane OECD pokazują, że tzw. klin podatkowy dla pary zarabiającej łącznie średnią krajową płacę i posiadającej dwójkę dzieci jest o niecałe 6 pkt. proc. niższy od klina nakładanego na wynagrodzenie osoby samotnej, bezdzietnej i zarabiającej tyle samo (średnią krajową płacę), podczas gdy w OECD jest to przeciętnie ponad 10 pkt. proc., w UE nawet więcej. Osoba samotna, wychowująca dwójkę dzieci i zarabiająca dwie trzecie średniej krajowej w Polsce oddaje państwu (netto, z uwzględnieniem transferów) 28,4 proc. swojego dochodu, a przeciętnie w OECD jest to 15,6 proc. (w UE 20,3 proc.).
Na targu „antykryzysowych" idei już pojawiają się różne pomysły podatkowe i transferowe. Choć jest to okazja to rozwiązania różnych problemów od dawna obecnych, to nie ma co się łudzić, że tak się na szeroką skalę stanie. Ale dobrze byłoby przy tym pamiętać, jakie są kluczowe obszary ubóstwa w Polsce. Nawet jeśli ci najbardziej zagrożeni nie mają praw wyborczych.