Jak przekonuje Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych (IGTE), aby ocenić jak skutecznie otwarte fundusze emerytalne chroniły przekazywane im składki przed inflacją, należy uwzględnić wartość pieniądza w czasie. Do wyliczeń Izba przyjęła, że od początku września 1999 r. do końca marca 2012 r. składka od przeciętnego wynagrodzenia była systematycznie odprowadzana na konto w OFE. Łącznie przez 11 i pół roku trafiło na 26 256,5 zł. W przeciętnym funduszu zakładając uzyskiwane stopy zwrotu kwota ta zwiększyła się do 37 441,2 zł na koniec marca tego roku. W przypadku najlepszego OFE było to nieco więcej, bo 38 668,6 zł.
- Trzeba pamiętać, że mówimy tu o wpłatach dokonywanych każdego miesiąca, a nie jednorazowej inwestycji ponad 26 tys. zł we wrześniu 1999 r. Inaczej wówczas trzeba patrzeć na zysk – mówi Ewa Lewicka, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
Gdyby takich samych wpłat dokonywać co miesiąc na na rachunek indeksowany miesięczną inflacją ą na koniec września byłoby na nim o ok. 5,5 tys. zł mniej niż na średnim koncie w OFE. A dokładnie 31 946,9 zł.
Wyniki inwestycyjne OFE były więc lepsze, niż zakumulowany wzrost inflacji. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w roku 2011 i na początku 2012 inflacja była wyższa, niż w poprzednich latach. Gdyby nie to, przewaga wyników OFE nad inflacją byłaby wyraźniejsza.
Z wyliczeń IGTE wynika, że w sytuacji, gdy w średnio efektywnym OFE stan kont rósł rocznie o 5,75 proc. na czysto, a średnioroczna inflacja wynosiła 3,57 proc., to OFE przekraczało inflację o ponad 2 punkty procentowe. Natomiast najlepsze OFE, które osiągało wynik 6,27 proc. rocznie, biło inflację o około 2,5 punktu procentowego.