W nowym systemie wysokość emerytury zależy od tego, jak długo gromadzimy oszczędności oraz jak długo później wypłacane jest świadczenie. Po podniesieniu wieku przechodzenia na emeryturę wydłuży się okres oszczędzania, a zarazem skróci czas pobierania świadczenia.
Z wyliczeń Instytutu Badań Strukturalnych (IBS) przygotowanych dla „Rz" wynika, że każdy dodatkowy rok pracy zwiększa wysokość emerytury oraz stopę zastąpienia, czyli relację emerytury do ostatniego wynagrodzenia. Najmocniej odczują to kobiety, które dziś pracują do 60. roku życia (mężczyźni o pięć lat dłużej), a zgodnie z planowanymi przez rząd zmianami docelowo mają kończyć pracę zawodową w wieku 67 lat.
Jak szacuje IBS, np. emerytura obecnej 40-latki wyniosłaby 1,8 tys. zł, gdyby była wypłacana za 20 lat, i 3,2 tys. zł, gdyby nastąpiło to siedem lat później. Obecna 30-latka, pracując o siedem lat dłużej, podwoiłaby swoją emeryturę.
Z kolei 40-letni teraz mężczyzna może liczyć na emeryturę wynoszącą 3,8 tys. zł, gdy będzie miał 65 lat, oraz 4,8 tys. zł, gdy zakończy pracę zawodową o dwa lata później (więcej wyliczeń w tabeli). 30-latek w takiej sytuacji zwiększy świadczenie o jedną czwartą (wszystkie wyliczenia w cenach bieżących).
– O rok dłuższa praca przekłada się na wzrost emerytury o 10 proc. – podkreśla Piotr Lewandowski, główny ekonomista IBS, autor wyliczeń.