Z opublikowanego przez ZUS w marcu raportu wynika, że w ciągu najbliższych pięciu lat deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wyniesie aż 350 mld zł. FUS stanowi podstawę systemu emerytalnego opartego na solidarności międzypokoleniowej. Polega ona na tym, że składki emerytalne osób pracujących przeznaczane są na wypłatę bieżących emerytur.
Niestety, prognozy demograficzne opracowane przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) nie są zbyt optymistyczne. W 2000 r. na każdego Polaka w wieku powyżej 65 lat przypadało 5 osób w wieku produkcyjnym, które mogły finansować jego emeryturę. W 2050 r. na jednego emeryta będą przypadać już tylko mniej niż 2 osoby zdolne do pracy.
Rozwiązaniem tej niekorzystnej sytuacji miało być powołanie do życia Otwartych Funduszy Emerytalnych. Posiadają one jednak prawne ograniczenia dotyczące struktury portfela inwestycyjnego, co utrudnia im osiągnięcie pożądanych stóp zwrotu. Są również nieustannie narażone na zakusy polityków, którzy w obliczu problemów budżetu państwa chcieliby mieć większy wpływ na sposób wykorzystywania pieniędzy zgromadzonych w OFE.
Nawet jeżeli założylibyśmy, że system solidarności międzypokoleniowej będzie działał sprawnie, a rządzącym nie uda się przejąć trafiającej do OFE części składek, to i tak emerytura przeciętnego Polaka stanowić będzie nieznaczną część jego ostatniego wynagrodzenia.
Z obliczeń firmy Expander wynika, że trzydziestoletni dzisiaj mężczyzna, zarabiający 4000 zł. brutto, po przejściu na emeryturę otrzyma świadczenia w wysokości ok. 64 proc. swojego ostatniego wynagrodzenia. Jeszcze gorzej będzie w przypadku kobiety, której stopa zastąpienia pensji przez emeryturę wyniesie tylko około 46 proc.