Spadek stóp procentowych spowodował, że oprocentowanie pożyczek nie może przekraczać 10 proc. w skali roku (czterokrotność stopy lombardowej NBP). Ale limit ten nie dotyczy pozostałych kosztów kredytu (np. opłaty, prowizje, ubezpieczenie). Dlatego rzeczywista roczna stopa oprocentowania (w skrócie RRSO), uwzględniająca wszystkie koszty, znacznie przekracza maksymalne oprocentowanie wynikające tylko z odsetek.
W efekcie coraz większa część kosztów pojawia się w innych pozycjach; w bankach głównie pod postacią prowizji. I choć nominalne oprocentowanie spadło, koszty – niekoniecznie, bo wysokość prowizji bije rekordy.
Trudno porównać oferty
Według danych porównywarki finansowej Comperia.pl średnia prowizja dla pożyczki w wysokości 5 tys. zł udzielonej na dwa lata wynosi już 8 proc. Niemal zrównała się z oprocentowaniem nominalnym (8,7 proc. dla tego przykładu). Niektóre banki oferują kredyty gotówkowe z dużo niższymi odsetkami, a nawet obiecują, że klient w ogóle ich nie zapłaci.
– Kilka banków ma lub miało w ostatnim czasie pożyczki z oprocentowaniem zero, ale za to z wysoką prowizją. W Raiffeisen Polbank jest to 9 proc., w eurobanku 10 proc. (bank nazywa to opłatą za wypożyczenie). W mBanku prowizja wynosiła 7 proc. (gdy klient wziął ubezpieczenie) albo 9 proc., a w Banku Pocztowym aż 20 proc. (dwie ostatnie oferty są już nieaktywne) – wylicza Mikołaj Fidziński, analityk Comperia.pl.
W efekcie, z powodu wysokich prowizji, RRSO dla analizowanej pożyczki bankowej w kwocie 5 tys. zł wynosi średnio prawie 28 proc.