Skąd ta zmiana? Powodów może być kilka.
– Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mogło mieć to związek z faktem, że w trzecim kwartale banki zaczęły już powoli luzować wymagania stawiane przed kredytobiorcami. Działo się to jednak dopiero pod koniec trzeciego kwartału, a więc wpływ tego czynnika powinien być niewielki. Na większą skalę efekty tego poluzowania zobaczymy dopiero w danych za 4 kwartał – uważa Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Bardziej prawdopodobne jest to, że na wynik wpłynęła zmiana zachowań samych kredytobiorców. Na ten trop wskazują też dane z najnowszego raportu AMRON – SARFiN. I tak znajdziemy tam informację o tym, że wyraźnie spadł odsetek osób, które zadłużały się na relatywnie niewielką część ceny mieszkania (do 30 proc.). Jeszcze w pierwszej połowie roku tacy klienci stanowili 15-16 proc. kredytobiorców. W trzecim kwartale było ich już tylko 11 proc. . O czym to świadczy? Najpewniej chodzi o to, że osoby, które w normalnych warunkach kupowałyby nieruchomości korzystając tylko w niewielkim stopniu z kredytu, postanowiły zaciągnąć większy dług, a gotówkę sobie zachować. Powód jest oczywisty – kredyty hipoteczne są dziś najtańsze w historii. Przeciętne oprocentowanie wynosi zaledwie 3 proc. – wynika z wrześniowego podsumowania opublikowanego przez NBP.
Warto sprawdzić: Jak cięcia stóp wpływają na nasze kredyty
– To częściowo tłumaczy dlaczego aż do ponad 44 proc. (z 36 proc. na początku roku) wzrósł odsetek osób, które zadłużają się na ponad połowę (od 50 proc. do 80 proc. ) ceny kupowanej nieruchomości. Do dołączenia do tej grupy zmuszeni zostali też ci kupujący, którzy chcieliby zaciągnąć kredyt z 10-proc. wkładem własnym. Nie mogą jednak tego zrobić, bo banki w związku z epidemią, częściej dziś wymagają co najmniej 20-proc. wkładu, a nie jak jeszcze rok temu 10 proc. – 2wskazuje Bartosz Turek.
Rośnie wkład własny
Dane AMRON pokazują bowiem, że wśród nowych dłużników mniej jest osób z wkładem własnym mniejszym niż 20 proc. ceny mieszkania. W trzecim kwartale było to 38 proc. kredytobiorców, podczas gdy jeszcze na początku roku wśród nowych dłużników było ich 41 proc. . Co to oznacza w praktyce? Tu wytłumaczenia są dwa. Po pierwsze zmiana polityki kredytowej banków spowodowała, że część osób z chudszymi portfelami została wypchnięta z rynku mieszkaniowego. Chodzi o to, że takie osoby nie mogą sobie dziś pozwolić na zakup mieszkania. Druga grupa to ta, która np. musiała głębiej sięgnąć do kieszeni, posiłkować się wsparciem rodziny, naruszyć oszczędności na czarną godzinę lub wydać gotówkę przeznaczoną na wykończenie mieszkania. Wszystko po to, aby skompletować wymagany przez banki wkład własny. W największym stopniu problemy te dotyczą osób kupujących pierwsze w życiu mieszkanie.
Warto sprawdzić: Trudna zmiana hipoteki. Bank nie zawsze się godzi