Czas kryzysu, z którym w wyniku pandemii borykają się firmy, nie jest najlepszym czasem na zwiększanie obciążeń, z czego zdają sobie sprawę wszyscy – poza rządem.
Warto sprawdzić: Stawki VAT po nowemu. Za co zapłacimy więcej, za co mniej
Opodatkowanie spółek komandytowych, podatek cukrowy, nowe zasady naliczania podatku od deszczówki, estoński CIT tylko dla nielicznych oraz podwyżka cen energii, za którą pójdą inne podwyżki cen, wyższy podatek od nieruchomości, ograniczenie ulgi abolicyjnej dla polskich podatników zarabiających za granicą to zmiany, które będą najbardziej odczuwalne zarówno dla firm, jak ich pracowników, choć nie wszystkie są nazywane podatkami, mimo że – jak podkreślają eksperci – spełniają podstawowe cechy podatków, czyli nieodpłatność, przymusowość, powszechność i bezzwrotność.
Państwo wykazało się sprytem. Każde z obciążeń pojedynczo wydaje się psychologicznie akceptowalne.
Podwójne opodatkowanie
Największe kontrowersje budził i budzi uchwalony na kolanie podatek CIT dla spółek komandytowych, mimo że nie są one osobami prawnymi. To obciążenie uderzy w ponad 40 tys. firm z co najmniej dwoma wspólnikami. Z sytuacji tej zdawały sobie sprawę organizacje zrzeszające przedsiębiorców, ale rząd zdecydował się tylko na pewne preferencje. Wspólnicy będą mieli możliwość proporcjonalnego obniżenia podatku od udziału w zysku spółki komandytowej o podatek zapłacony przez spółkę. Uchwalona przez sejm nowelizacja wprowadza jednak zwolnienie z opodatkowania tylko 50 proc. przychodów uzyskanych przez wspólnika i nie więcej niż 60 tys. zł w roku podatkowym. To pewne ustępstwo w stosunku do planów, ale nie zniweluje dodatkowych obciążeń.