W Polsce działa 2,14 mln mikroprzedsiębiorstw, w tym 1,5 mln to firmy zatrudniające tylko szefa. GUS podał dane za 2018 r. w walentynkowy piątek. To do nich skierowany jest nowy program, który od lutego mocno promuje rząd i Kancelaria Premiera, czyli mały ZUS+. Wszedł on w życie od początku lutego, ma obniżyć składki tym, którzy już dziś korzystają z wcześniejszego programu, tzw. małego ZUS, i poszerzy grono firm, które kwalifikują się do płacenia mniejszych składek na ubezpieczenie społeczne. Składki na NFZ zostają bez zmian, program nie dotyczy też nowych firm w pierwszym roku prowadzenia działalności.
– Już ponad 200 tys. osób korzysta z nowego rozwiązania – małego ZUS+. To rozwiązanie sprawia, że ci najmniejsi przedsiębiorcy mogą oszczędzić nawet kilkaset zł miesięcznie na obniżeniu składek na ubezpieczenie społeczne – mówi Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju, w filmie promującym program.
Warto sprawdzić: Drastyczny wzrost składek do ZUS. Kto może liczyć na ulgi
Wcześniej do niskich składek kwalifikowały się jedynie naprawdę najmniejsze firmy, czyli przedsiębiorcy, których przychód nie przekroczył trzydziestokrotności minimalnego wynagrodzenia – w ubiegłym roku próg ten był na poziomie 67,5 tys. zł. Wtedy składki na ZUS były naliczane proporcjonalnie do przychodu. Program przyciągnął ponad 186 tys. osób (które prawdopodobnie minister wliczyła do grupy firm korzystających z nowego programu).
Nowy program idzie dalej – z małego ZUS+ (MZP) może skorzystać przedsiębiorca, którego przychody nie przekroczyły w ubiegłym roku 120 tys. zł, czyli niemal dwa razy więcej. Dodatkowym warunkiem jest, by działalność trwała w ub. roku co najmniej dwa miesiące (60 dni). Na decyzję i zgłoszenie się zostały już tylko dwa tygodnie, do 2 marca. – Nie czekajmy na ostatni dzień – mówi Emilewicz.