Dla przedsiębiorców kolejne 11 miesięcy to jednak ważny czas na przygotowanie się do ewentualnych zmian, które mogą nastąpić już w przyszłym roku. Sytuacja przedsiębiorców i instytucji finansowych po zakończeniu okresu przejściowego będzie zależeć od treści umowy o wolnym handlu, która – zgodnie z obecnymi założeniami – ma być negocjowana do 31 grudnia 2020 r. Wprawdzie Wielka Brytania nie bierze na razie pod uwagę przedłużenia okresu przejściowego i chce umowy o wolnym handlu, ale wszystko może się jeszcze zdarzyć i warto być przygotowanym na każdy wariant przyszłych relacji ze Zjednoczonym Królestwem. Zwłaszcza że – jak podkreśla resort finansów – pewne jest, że będą one inne niż teraz. Poza tym negocjacje mogą się przeciągnąć, a to będzie oznaczało, że od 1 stycznia 2021 r. relacje gospodarcze między Wielką Brytanią a Unią Europejską będą regulować zasady Światowej Organizacji Handlu, co może utrudniać działalność eksporterom.
Warto sprawdzić: Jak banki pomagają w weryfikacji kontrahenta i horrorze z VAT
Zagrożony transport
Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers, podkreśla, że choć 1 lutego nie stanie się momentem zwrotnym m.in. dla polskich firm działających na brytyjskim rynku, to kolejne miesiące będą wyzwaniem operacyjnym i finansowym m.in. ze względu na utrzymywanie podwyższonych stanów magazynowych i wyprzedaż gorzej sprzedających się produktów. – Zdaniem eksperta ryzyko już było widać po stronie dewaluacji funta i zmniejszenia rentowności importerów. Piotr Kaczmarek-Kurczak, ekspert w zakresie przedsiębiorczości i innowacji z Akademii Leona Koźmińskiego, zaznacza, że wiele firm miało dość czasu, by się przygotować na to wydarzenie, ale jednak perturbacje mogą się pojawić.
– Rynek brytyjski ma duże znaczenie dla naszego przetwórstwa spożywczego i artykułów spożywczych – eksport do Wielkiej Brytanii wynosił 9 proc. krajowego eksportu tego sektora. Ważnym pośrednikiem w sprzedaży polskich produktów na rynku brytyjskim było np. Tesco, które z różnych przyczyn wycofało się niedawno z rynku polskiego. W tej sytuacji konieczne będzie przekierowanie produkcji na inne rynki, co może okazać się trudne – wyjaśnia ekspert. Podkreśla też, że w najgorszej sytuacji mogą się znaleźć mikroprzedsiębiorcy, zatrudniający poniżej dziesięciu osób, którzy postawili na obecność przede wszystkim na rynku brytyjskim.
– Wielu z nich nie ma rozbudowanej strategii. Stąd dopóki to było możliwe, starali się korzystać z okazji rynkowych tworzonych przez chłonny, brytyjski rynek. Poważne problemy przeżyje też sektor transportu.