2018 to słaby rok na giełdzie: bessa i afery

Publikacja: 24.12.2018 15:23

2018 to słaby rok na giełdzie: bessa i afery

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Akcje przyniosły straty ich posiadaczom.

Kończący się 2018 rok przyniósł na warszawskiej giełdzie spadki głównych indeksów, co wyraźnie popsuło inwestorom humory po udanym 2017 roku. Sytuacja na GPW to mieszanka czynników zewnętrznych w postaci słabości zagranicznych giełd i lokalnych, wynikających z odpływu kapitału z krajowych TFI i… afer, które podkopały zaufanie inwestorów do rynku.

Czytaj także: Defensywny portfel pozwoli przeczekać okres bessy

Miłe złego początki

W ten rok inwestorzy z warszawskiej giełdy weszli w wyśmienitych nastrojach. Indeks WIG, niesiony falą optymizmu po udanym dla większości posiadaczy akcji 2017 roku, ustanowił nowy historyczny szczyt notowań, osiągając 23 stycznia 2018 roku wartość prawie 68 tys. pkt.

Niestety, w dalszej części roku nastroje nie były już tak sprzyjające, co sprawiło, że po ustanowieniu rekordu indeksy zaczęły się systematycznie osuwać i coraz częściej zaczęło się pojawiać słowo „bessa”.

– Zarówno skala, jak i czas trwania przeceny, uprawnia do mówienia o bessie. Najmocniej jest ona zauważalna w segmencie małych spółek, gdzie skala zniżek była największa. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że tym razem polska bessa jest dość nietypowa, bo w tym samym czasie mieliśmy pozytywne dane z polskiej i największych światowych gospodarek, a amerykański rynek akcji notował kolejne historyczne rekordy – uważa Marcin Materna, dyrektor departamentu analiz Millennium DM.

Jego zdaniem krajowy rynek ucierpiał z powodu odwrotu inwestorów od rynków wschodzących oraz wpływu czynników lokalnych. – Kluczowym negatywnym czynnikiem było pogorszenie fundamentów w wielu spółkach z szerokiego rynku. Wzrost przychodów nie nadążał za wzrostem kosztów, co negatywnie odbiło się na osiąganych marżach.

Wzrost kosztów operacyjnych okazał się większym problemem, niż wcześniej zakładano, co w wielu przypadkach było powodem negatywnych zaskoczeń w tegorocznych wynikach. Uważam, że niedoszacowane zostały prognozy wzrostu kosztów w spółkach – ocenia Marcin Materna.

Czytaj także: Kontrakty CFD – tylko dla wtajemniczonych

Dramat małych spółek i fala wezwań

Bessa dała się najmocniej we znaki posiadaczom akcji małych spółek. Zdecydowana większość firm z tego segmentu rynku zakończyła rok na minusie, a przeceny sięgające kilkudziesięciu procent nie należały do rzadkości. – Problemem małych spółek są rosnące koszty pracy w Polsce, co tworzy presję na uzyskiwane marże.

Dodatkowy czynnik kłopotliwy dla najmniejszych podmiotów to problemy rodzimych TFI, które były zmuszone do zmniejszenia portfela, a spółki z tego segmentu są często zbyt małe, by zainteresować nimi kapitał zagraniczny – wyjaśnia Mateusz Namysł, analityk DM mBanku.

Niskie wyceny spółek sprawiły, że 2018 rok był kolejnym, w którym pojawiła się fala wezwań do sprzedaży akcji firm notowanych na GPW. – Część spółek jest na tyle nisko wyceniana, że biorąc pod uwagę koszty funkcjonowania na GPW, wielu inwestorów decyduje się na skupienie akcji i docelowo zdjęcie spółki z giełdy – uważa Emil Łobodziński, doradca inwestycyjny w DM PKO BP.

Problemem dla giełdy są nie tyle wezwania i ściąganie spółek z rynku przez właścicieli, co jest naturalnym zjawiskiem na rynku akcji, ile zamarcie rynku pierwotnego i brak nowych spółek na GPW.

Ten rok był drugi z rzędu, w którym liczba debiutów była mniejsza niż liczba wycofań. Od początku roku na GPW pojawiło się zaledwie siedem nowych firm. W tym czasie parkiet opuściło prawie 20.

– GPW przestała być atrakcyjnym miejscem do pozyskania kapitału z uwagi na rosnąca liczbę regulacji i obowiązków, którym polegają giełdowe firmy. Zostało na niej niewiele atrakcyjnych spółek czy sektorów, które byłyby w stanie sprzedać swoje akcje po atrakcyjnej dla właściciela cenie. W perspektywie 2019 roku nie widzę szans na odwrócenie tej tendencji – ocenia Materna.

Czytaj także: Te fundusze rok temu były hitem. W tym wypadają blado

Globalna wyprzedaż

Do optymizmu nie skłaniała inwestorów niepewna sytuacja na największych rozwiniętych rynkach akcji, gdzie zaczynało brakować argumentów do kontynuacji zwyżek.

Inwestorzy z coraz większym niepokojem patrzyli na amerykański rynek akcji, który jest wyznacznikiem koniunktury na pozostałych parkietach. Nie były to bezpodstawne obawy, bo o ile jeszcze we wrześniu główny indeks giełdy w USA S&P 500 ustanawiał kolejne rekordy hossy, o tyle w kolejnych nastąpił nieoczekiwany odwrót inwestorów, który przełożył się na kilkunastoprocentowy spadek tego wskaźnika.

– Koniunktura na amerykańskim rynku akcji do niedawna była sprzyjająca, ale zagrożenia dla kontynuacji pozytywnego trendu są coraz bardziej wyraźne. Zwracamy uwagę na czynniki ryzyka dla tempa wzrostu gospodarczego związane z wygaszaniem pozytywnych efektów stymulowania fiskalnego przy jednoczesnym dalszym zacieśnianiu polityki monetarnej. Zyski amerykańskich spółek mocno wzrosły w tym roku, wspierane częściowo reformą podatkową, i w 2019 r. powszechnie oczekiwany jest spadek dynamiki poprawy wyników – zwraca uwagę Marcin Gątarz, szef analityków Pekao Investment Banking.

Uwagę inwestorów w dużym stopniu zaprzątała wojna handlowa między dwiema największymi światowymi potęgami gospodarczymi: USA i Chinami, przybierająca niespotykaną dotąd skalę. Administracja Donalda Trumpa wprowadziła w życie swoje zapowiedzi o karnych cłach na chińskie towary warte ponad 50 mld dol. Chiny odpowiedziały podobnymi cłami na amerykańskie produkty.

Wymiana ciosów trwała przez większą część roku, mocno dając się we znaki inwestorom na giełdach, stając się głównym czynnikiem ryzyka dla globalnego wzrostu gospodarczego.

Kłopoty z krajowego podwórka

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy środowiskiem inwestorów wstrząsnęły dwie afery.

Pierwsza wypłynęła wiosną, gdy wyszły na jaw kłopoty finansowe GetBacku. Druga największa firma skupująca wierzytelności została bez pieniędzy i jest na skraju bankructwa, co było szokiem dla inwestorów i jej klientów. Tym bardziej że pojawiły się podejrzenia, iż firma nierzetelnie informowała rynek o swojej sytuacji finansowej.

Jednocześnie okazało się, że przy sprzedaży obligacji osobom fizycznym mogło dochodzić do nadużyć. Sprawą zajęła się prokuratura, a straty poszkodowanych przez spółkę osób urosły do gigantycznej kwoty ponad 3 mld zł. To wszystko niestety podkopało zaufanie do rynku kapitałowego.

W kolejnej aferze, która wybuchła jesienią, główne role zagrali szef Komisji Nadzoru Finansowego i znany inwestor Leszek Czarnecki. Ten pierwszy miał zaoferować przychylność dla banków miliardera w zamian za 40 mln zł – szef KNF sugerował Czarneckiemu zatrudnienie kolegi z takimi właśnie apanażami.

Nagranie tej propozycji trafiło do mediów, w wyniku czego szef KNF podał się do dymisji i został zatrzymany przez CBA.

Na całej aferze traci też Czarnecki. Wartość rynkowa jego banków– Idea i Getin Noble – stopniała o kilkadziesiąt procent, co dało kwotę kilkuset milionów złotych.

Afera odbiła się szerokim echem za granicą, dlatego nie można zapominać o jej negatywnym wpływie na postrzeganie polskiego rynku przez zagraniczny kapitał.

Akcje przyniosły straty ich posiadaczom.

Kończący się 2018 rok przyniósł na warszawskiej giełdzie spadki głównych indeksów, co wyraźnie popsuło inwestorom humory po udanym 2017 roku. Sytuacja na GPW to mieszanka czynników zewnętrznych w postaci słabości zagranicznych giełd i lokalnych, wynikających z odpływu kapitału z krajowych TFI i… afer, które podkopały zaufanie inwestorów do rynku.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek Kapitałowy
Polskie akcje z brzydkiego kaczątka zamieniły się w pięknego łabędzia
Rynek Kapitałowy
W co inwestować w 2024 roku. Specjaliści polecają
Rynek Kapitałowy
Duże spółki z WIG20 na celowniku inwestorów. Które wybrać?
Rynek Kapitałowy
Branże z GPW, które mogą pozytywnie zaskoczyć po zmianie rządu
Rynek Kapitałowy
W Revolut moża handlować akcjami spółek z Europy od 1 euro