W sprawach dotyczących milionów ludzi, ich dochodów przez dziesiątki lat – bo tyle trzeba będzie płacić składki, a potem ich losów na emeryturze, nie należy wytyczać nowych, niesprawdzonych przez nikogo ścieżek. Dlatego dobrze, iż polski pomysł na emerytalne oszczędzanie nie jest odkrywaniem Ameryki, tylko próbą sensownego zaaplikowania na nasz grunt pomysłów, które już sprawdzono, i to w krajach, w których poziom życia nie jest niski.

Dlatego prezentujemy, jak się z tym problemem uporano w innych krajach. Analizujemy ich systemy, prezentujemy 8 wizytówek zagranicznych systemów oszczędzania. Od egzotycznych, jak nowozelandzki i turecki, przez programy takich gospodarczych potentatów jak Niemcy i Szwajcaria, aż po naszych sąsiadów geograficznych i gospodarczych – przykładem Słowacja.

I tu niespodzianka – wzorcem dla polskiej koncepcji jest nowozelandzki plan KiwiSaver, który opiera się na automatycznym zapisie oraz dotacjach z budżetu państwa – co brzmi bardzo podobnie jak polskie plany. Uczestnicy otrzymują tam coroczne dopłaty rządowe do składek pod warunkiem wpłacenia określonej kwoty, mają możliwość skorzystania z wakacji składkowych i subwencji na zakup domu. Pewnie ta subwencja w polskich warunkach gospodarczych nie byłaby jednak do przeprowadzenia…

Czy nasz pomysł na pracownicze programy emerytalne jest dobry dla pracowników, dla pracodawców i budżetu? Czy jest bezpieczny? Trudne pytania. Dlatego warto zacytować opinię Narodowego Banku Polskiego: „Widoczna jest asymetria w podziale ról w systemie – koszty ponoszą głównie uczestnicy, pracodawcy i rząd, zaś podmioty zarządzające uzyskują przede wszystkim korzyści niezależne od wyników inwestycji”.

Dla przypomnienia – z programu będzie można się wypisać.