Dwie dekady temu zaczęła się wojna Zachodu z terroryzmem, z Al-Kaidą i talibami. Przez tych 20 lat trwał nie tylko wielki wojskowy wysiłek Amerykanów i ich sojuszników, nie tylko szkolono afgańską armię i wyposażano ją w sprzęt, ale także próbowano uczynić z Afganistanu kraj, w którym panuje wolność i demokracja. Popłynęły tam setki miliardów dolarów. Wsparcie dla aspiracji kobiet, pomoc dla obrońców praw człowieka, dziennikarzy, ludzi kultury, mniejszości. I to wszystko na nic. Eksperyment się nie udał. Nie ma amerykańskiej ochrony, są talibowie.

Wielki bogaty Zachód uległ niewielkiej grupie fundamentalistów islamskich, której korzenie są w niepiśmiennych, ultrakonserwatywnych wioskach afgańskich. Dlaczego im się to tak łatwo udało? I czy jest szansa, że się zmienili? Czy tak jak w końcu ubiegłego wieku ich rządy będą oznaczały zamknięcie kobiet w domach, zakazy tego, co kojarzy się ze złym Zachodem, publiczne egzekucje i przyzwolenie na działalność terrorystów przygotowujących zamachy w krajach, które uważają za wrogie.

„Każdy, komu bliskie są prawa człowieka, nie może się uwolnić od koszmarnych snów" – pisała lekarka z Kabulu, która 20 lat temu była pierwszą w historii kraju minister ds. kobiet. Pisała dwa tygodnie temu, gdy byli daleko od stolicy. Ona nie ma złudzeń: talibowie są, jacy byli. Wywrócą do góry nogami życie milionów Afganek, które do niedawna zdobywały wykształcenie, realizowały swoje zawodowe pasje, grały w piłkę nożną.

Zachód nie jest gotowy na przyjęcie milionów imigrantów, jeszcze kilka dni temu najbogatsze państwa Europy chciały odsyłać do ojczyzny Afgańczyków, którzy nie dostali azylu. Próbą uspokojenia sumienia jest ewakuacja z Kabulu Afgańczyków, którzy pomagali zachodnim żołnierzom, czyli dla talibów zdrajców. Polska nie może udawać, że nie uczestniczyła w tej operacji i nie ma żadnych zobowiązań wobec Afgańczyków, którzy ryzykowali życie.

Trudno sobie wyobrazić konsekwencje porażki z talibami. Miliony mogą ruszyć, szukając schronienia na Zachodzie, który mimo wielkich nakładów nie dał rady pomóc im na miejscu. A sam Afganistan może się stać centralą dzieci Al-Kaidy. Byłby to triumf Osamy bin Ladena zza grobu. 20 lat po tym, jak stał się najważniejszym terrorystą świata.