Pasażerowie LOT-u na długie godziny utknęli na lotnisku w Barcelonie, oczekując na samolot do Warszawy. Okazało się, że samolot nie doleciał na czas z Warszawy do Barcelony, gdyż z powodu usterki musiał lądować w Mediolanie. Pasażerowie odlecieli do Polski z kilkunastogodzinnym opóźnieniem, za które należało się im odszkodowanie. Przewoźnik nie unikał odpowiedzialności i – jak mówi jeden z pasażerów – odszkodowanie miał na koncie w ciągu kilku tygodni. Nie zawsze jednak jest tak różowo. Linie lotnicze często kombinują, żeby nie wypłacić odszkodowania, i tłumaczą, że to nie one ponoszą odpowiedzialność za opóźnienie czy odwołanie lotu.
Warto sprawdzić: Chciał zwrócić bilet lotniczy LOT. Droga przez mękę
Przepisy unijne pozwalają na ubieganie się o odszkodowanie, chyba że przewoźnik lotniczy jest w stanie dowieść, że odwołanie lub duże opóźnienie lotu jest spowodowane czynnikami niezależnymi, których nie można było uniknąć pomimo podjęcia wszelkich racjonalnych środków. Takie wydarzenia to np. niespodziewana śnieżyca, uderzenie pioruna w samolot, strajk personelu lotniska lub kontrolerów ruchu lotniczego, kolizja z ptakami. Niekiedy przewoźnicy powołują się na problemy techniczne lub przekroczony czas pracy załogi, ale na te czynniki wpływ ma linia lotnicza, a to oznacza, że powinna wypłacić odszkodowanie.
Pasażer nie ma prawa do odszkodowania, gdy linia lotnicza poinformowała go o odwołaniu lotu minimum dwa tygodnie wcześniej lub gdy taką informację otrzymał kilka dni przed wylotem, ale przewoźnik zaoferował mu takie połączenie, że do miejsca docelowego dotrze nie później niż cztery godziny w porównaniu z pierwotnym planem.
Odszkodowania możemy dochodzić samodzielnie, poprzez stronę internetową linii lotniczych albo z pomocą profesjonalisty. Najlepiej zacząć starania samodzielnie, gdyż może się okazać, że przewoźnik nie będzie robił problemu z wypłatą.