– W Polsce zdolność do oszczędzania dopiero się wykształca. Wynika to z braku wyrobionych nawyków do oszczędzania i dużej skłonności do realizowania potrzeb konsumpcyjnych – mówi Piotr Marciniak, dyrektor zarządzający BGŻOptima. – Mamy cały czas duże potrzeby konsumpcyjne, mieszkaniowe, a niekoniecznie myślimy o inwestycjach czy oszczędnościach. Jednak obserwujemy poprawę, bo po raz pierwszy od 5 lat istotnie zwiększyła się stopa oszczędności polskich gospodarstw domowych. Rosnące wynagrodzenia i dobra sytuacja na rynku pracy powinny sprzyjać wzrostowi stopy oszczędności – dodaje.
Według danych GUS w 2016 roku stopa oszczędności w Polsce zwiększyła się do poziomu 3,6 proc. Mimo to, w porównaniu do reszty krajów Unii Europejskiej, wypadamy wciąż kiepsko. Średnia dla państw UE wynosi prawie 11 proc. (Niemcy mogą pochwalić się ponad 17 proc. stopą oszczędności).
Jak podaje Eurostat, Polacy nie należą do ludzi zamożnych. O dziwo, za dobrze sytuowanych wciąż uważa się Greków, którzy po kryzysie finansowym w 2008 r. postrzegani byli jako biedny kraj. Przeciętny Grek ma 34,7 tys. euro i jest na szarym końcu strefy euro. Mimo to, wyprzedza statystycznego Kowalskiego, którego stan posiadania (majątek trwały plus pozycja inwestycyjna netto) wynosi 8,2 tys. euro.
Pod względem zamożności nasz kraj zajmuje ostatnie miejsce wśród krajów UE (wyłączając najpóźniej przyjęte Rumunię, Bułgarię oraz Chorwację). W Niemczech wartość aktywów rzeczowych i finansowych wynosi 126,7 tys. euro na mieszkańca. Nasi zachodni sąsiedzi oszczędzają co 10. euro. Przed nimi są jeszcze Holendrzy, Szwedzi , Austriacy, Duńczycy i Luksemburczycy. Szwedzka stopa oszczędności wynosi 15 proc. Najwięcej wolnych środków odkładają Szwajcarzy – blisko 20 proc. rocznie.
Z państw z nami sąsiadujących, wyprzedzają nas jeszcze Czesi. Mają w posiadaniu aktywa warte ponad 50 tys. euro. Jak podaje OECD, Czesi co roku odkładają 6-8 proc. dochodu do dyspozycji. Daje im to miejsce w czołówce najbardziej oszczędnych krajów należących do tej organizacji.