W zeszły piątek informowaliśmy że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie masowego pobierania przez kancelarie komornicze danych z systemu PESEL. Przez cały weekend informacja ta rozeszła się po wielu mediach i zrobiło się dramatycznie. Polacy wystraszeni zaczęli na własną rękę szukać rozwiązania.
Sprawa jest badana
Ministerstwo Cyfryzacji ustaliło, że kilka kancelarii komorniczych pobierało od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy rekordów z bazy PESEL miesięcznie. I powiadomiło prokuraturę.
– Istniało podejrzenie, że dane mogły być wykorzystywane w sposób niezgodny z ich przeznaczeniem – tłumaczył Karol Manys, rzecznik resortu.
W bazie PESEL są podstawowe dane osobowe każdego z nas: m.in. imiona i nazwiska (także rodziców oraz małżonków), daty i miejsca urodzenia, adresy, serie i numery paszportów oraz dowodów osobistych. Mogą one zostać wykorzystane przez oszustów do wyłudzania pożyczek w bankach czy firmach pożyczkowych. Prawnicy zaczęli apelować do Polaków, by powiadomili prokuraturę o potencjalnym zagrożeniu. Przez kilka dni do śledczych wpływały setki takich zawiadomień.
– Na obecnym etapie śledztwa nie stwierdzono wycieku danych z systemu PESEL do osób nieuprawnionych – zapewniał nas w poniedziałek prokurator Michał Dziekański, rzecznik stołecznej Prokuratury Okręgowej.