Wszyscy już chyba wiemy: do Grecji powinniśmy zabrać ze sobą gotówkę. Co prawda władze tego kraju zapewniają, że limity wypłat z bankomatów nie dotyczą kart wydanych za granicą, ale w bankomatach często brakuje pieniędzy, a kolejki przed nimi bywają długie.
A co z wyjazdami do innych krajów? – Kiedy zorientowałam się, jak banki łupią za korzystanie z kart za granicą, powróciłam do starej dobrej gotówki. Owszem, zawsze mam przy sobie kartę na wszelki wypadek, gdyby wydarzyło się coś nieprzewidzianego – twierdzi nasza czytelniczka w e-mailu do redakcji. – Byłam niedawno w Rzymie. Kupiłam euro w kantorze po ok. 4,07 zł. Gdy za coś płaciłam, zawsze wiedziałam, ile to kosztuje w przeliczeniu na złote. Moja karta takiego luksusu nie zapewnia, bo koszty transakcji poznaję po powrocie do domu.
Tegoroczna zmiana
W czasie pobytu za granicą na ogół nie wiemy, według jakiego kursu dana płatność została przeliczona (choć czasami możemy trafić na terminal pokazujący kurs stosowany w danej operacji). Jeśli posługujemy się kartą Visa, to od początku 2015 r. kwota każdej transakcji jest przeliczana przez tę organizację płatniczą bezpośrednio z waluty lokalnej (kraju, w którym się znajdujemy) na złote. Wynika to z zasady, że waluta transakcji przekazywanej przez Visę do banku-wydawcy karty ma być zgodna z walutą, w której prowadzony jest rachunek. Stąd przeliczenie na złote w przypadku rachunków złotowych. Kursy stosowane przez Visę są dość korzystne.
Inaczej jest z kartami MasterCard (w obu systemach istnieją oczywiście wyjątki dotyczące np. oferty dla zamożnych klientów). Transakcje kartami MasterCard przeprowadzone w euro są przeliczane bezpośrednio na złote, ale według kursu z tabeli danego banku. Natomiast jeśli użyliśmy karty w kraju, w którym obowiązuje inna waluta, najpierw kwota zostaje przeliczona na euro według kursu organizacji płatniczej, a następnie z euro na złote według kursu walutowego banku-wydawcy karty.
Muszą zarabiać
Jak widać, w przypadku operacji przeprowadzonych większością standardowych kart Visa banki nie zarabiają na różnicach kursowych. Oczywiście znalazły na to sposób. Pobierają opłaty za przewalutowanie. Nie jest to nowość, ale w tym roku część instytucji wprowadziła podwyżki.