Gospodarka rozwija się w szybkim tempie, rosną płace, w bankach wciąż dużo oszczędności na rachunkach bieżących. Z depozytów pieniądze wyciekają, bo oprocentowanie jest sporo niższe od inflacji. Ceny rosną mocno, a Rada Polityki Pieniężnej nie spieszy się z podniesieniem stóp procentowych. Wszystkie te czynniki wpływają na wzrost cen nieruchomości i nic nie wskazuje na to, że sytuacja szybko się zmieni. Zwłaszcza że mieszkań wciąż brakuje, ceny materiałów budowlanych rosną, drożeje ziemia, na której można budować domy, a kredyty hipoteczne, mimo ostatnich zmian, są wciąż atrakcyjne i niezbyt trudne do zdobycia
Mieszkania szybko nie będą więc tańsze, może najwyżej spaść liczba kupujących, choć na razie ich nie brakuje. Z najnowszego odczytu BIK Indeksu Popytu na Kredyty Mieszkaniowe wynika, że w czerwcu wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe wzrosła o 55,9 proc. rok do roku. O ponad 32 proc. rok do roku wzrosła też liczba potencjalnych kredytobiorców, a o 17,9 proc. – średnia wartość wnioskowanego kredytu.
– Analizując obecną wartość indeksu, trzeba jednak pamiętać, że w czerwcu 2020 r. mieliśmy do czynienia z niepewnością co do przebiegu i skutków pandemii. Banki zwiększyły wówczas swoje wymagania co do wysokości wkładu własnego, a to bezpośrednio wpłynęło na spadek wartości wnioskowanego kredytu – uważa prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
BIK podkreśla jednak, że popyt na kredyty mieszkaniowe w ujęciu wartościowym nadal jest w silnym trendzie wzrostowym zapoczątkowanym w listopadzie 2020 r. Przybywa też inwestorów instytucjonalnych.
– Brak alternatyw inwestycyjnych dla osób, które nie chcą inwestować na rynku finansowym, przy ujemnych realnych stopach zwrotu depozytów i obligacji skarbowych nieindeksowanych do inflacji, wpływa na jeszcze większe zainteresowanie nieruchomościami jako aktywami inwestycyjnymi, stymulując dodatkowo i tak już wysoki popyt, co przy ograniczonej podaży wspomaga wzrost cen. Należy pamiętać, że powszechnie uważa się, iż nieruchomości chronią przed inflacją, która obecnie pomimo czerwcowego spadku nadal jest dużo powyżej wartości oznaczonej w celu inflacyjnym NBP – tłumaczy prof. Rogowski.