Tylko w okresie styczeń-marzec 2022 r. deweloperzy oddali do użytku 54,7 tys. nowych mieszkań w całej Polsce . To oznacza, że co miesiąc przybywa średnio kilkanaście tysięcy nowych właścicieli nieruchomości. I stają przed wyzwaniem: wykończeniem i aranżacją wnętrza. Budżet, który trzeba przeznaczyć na ten cel, to obok zakupu kolejny duży koszt tym bardziej, że ceny potrzebnych materiałów i usług rosną w astronomicznym tempie. W marcu 2022 r. w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku, ceny najpopularniejszych materiałów budowlanych są wyższe średnio o 28 proc. i ciągle rosną Dwucyfrowa inflacja to też wyższe oprocentowanie kredytów hipotecznych, rosnące ceny prądu i gazu. Rachunki za ten pierwszy są już o 24 proc. wyższe niż w 2021 r.
Czytaj więcej
Kredyt hipoteczny bez wkładu własnego i z dopłatą ma mieć niedługo podwyższone limity.
Bez umowy ani rusz
Niekorzystna umowa z ekipą wykończeniową lub jej brak, nieprzemyślany projekt na zamówienie, który staje się skarbonką bez dna, a nawet mandaty, o których wielu nie wie, mogą sprawić, że nieoczekiwanie trzeba wydać wszystkie oszczędności, by wykończyć lokal, zostając bez poduszki finansowej na „czarną godzinę”. Wtedy często jedynym wyjściem staje się kolejny kredyt, ale zaciąganie kolejnych zobowiązań grozi wpadnięciem w spiralę zadłużenia.
Przy standardowym zakresie prac wykończeniowych, czyli np. malowaniu, położeniu gładzi, glazury, przygotowaniu podłączeń elektrycznych czy zamontowania drzwi i parapetów, należy podpisać z fachowcami umowę o dzieło, często określaną też po prostu umową remontową – w odróżnieniu od budowlanej (ta obowiązuje przy dużych przedsięwzięciach, np. rozbiórkach i budowach. Ten rodzaj umowy także jest rodzajem umowy o dzieło, ale ze względu na powagę i wartość inwestycji, do których się ją stosuje, definiują ją odrębne przepisy art. 647 i nast. Kodeksu Cywilnego). Tymczasem często wystarcza potwierdzenie wiarygodności i nie podpisuje się z fachowcami stosownej umowy. Niektórzy widzą w tym także pozorną okazję do oszczędzenia: przy nieformalnym „dogadaniu” się z wykonawcami, bez umowy, firma remontowa unika płacenia podatku, kusząc klientów niższą niż na umowie ceną. Ale brak umowy to bardzo duże zagrożenie. Może się przecież zdarzyć, że ekipa otrzyma zaliczkę i zamiast rozpocząć pracę, zniknie - a klient nic nie będzie mógł zrobić, bo przecież stron nie wiążą na żadne formalne ustalenia! A wynajmując kilka oddzielnych ekip: np. specjalizujących się w określonym typie prac, np. malarzy, glazurników czy stolarzy, można stracić nawet kilka zaliczek. Przyjdzie też konieczność znalezienia innych wykonawców, a zazwyczaj fachowcy „złapani” na ostatnią chwilę to ci, do których nie ustawiają się kolejki chętnych i przy takiej usłudze istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie trzeba dopłacać jeszcze do poprawek.
– Planując obecnie duże wydatki, które są przy tym rozłożone w czasie, tak, jak szeroko zakrojone projekty wykończeniowe, zawsze musimy przyjąć finansowy „zapas”. Zabezpieczenie kwoty choćby 20-30% większej niż zakładana, zminimalizuje ryzyko nagłego stresu finansowego, bo niestety to właśnie planowanie budżetu „na sztywno” przy tak dużych przedsięwzięciach, często prowadzi do tego, że później się zadłużamy – podkreśla Patrycja Karolczak, ekspert Intrum.