Czekanie nie jest to problem jakiejś konkretnej marki czy kraju. Sytuacja jest bardzo podobna na rynku aut nowych i używanych, bo funkcjonują one na zasadach naczyń połączonych. – Dzisiaj atrakcyjny termin oczekiwania na dostawę auta to sześć miesięcy – mówi Dariusz Balcerzyk, ekspert rynku motoryzacyjnych z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Trudno też znaleźć nowe auto w dobrej cenie – czasy mocnych promocji już mamy za sobą. Samochody drożeją dosłownie z tygodnia na tydzień. – Analizując otrzymywane cenniki, obserwujemy, że są to wzrosty o kilkaset złotych, ale w niektórych wypadkach nawet o kilka tysięcy. Tak czy inaczej skoki cen są naprawdę znaczące – dodaje Dariusz Balcerzyk.
Czytaj więcej
Ceny nowych samochodów poszybowały w górę, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze drożej.
Czekanie i podwyżki cen wynikają nie tylko z obecnej sytuacji na rynku polskim, podobnie jest w tej chwili w całej Europie i na świecie. Powody są liczne, m.in. trudności z komponentami, np. z wiązkami przewodów, których liczącym się producentem była Ukraina i dopiero teraz niektóre firmy, np. Skoda, były w stanie uruchomić własną produkcję tego prostego, ale kluczowego komponentu. Poważny wpływ mają czynniki czysto makroekonomiczne – kłopoty z dostępnością surowców oraz inflacja, która nie jest utrapieniem czysto polskim. Dlatego dzisiaj za auta musimy zapłacić drożej niż rok, a nawet pół roku temu. I taniej nie będzie.
– Klienci zainteresowani zakupem nowego samochodu mogą skorzystać z oferty modeli dostępnych „od ręki” marek z grupy Stellantis. Informacje można uzyskać bezpośrednio u autoryzowanych dealerów lub w wyszukiwarkach na stronach internetowych marek – mówi Wojciech Osoś, dyrektor komunikacji Grupy Stellantis w Polsce, do której należą m.in. Jeep, Fiat, Alfa Romeo, Opel, Citroen, Peugeot.