Niedawno było głośno o dwóch polskich alpinistach, którzy wybrali się w listopadzie na najwyższy szczyt Niemiec, Zugspitze. Pogoda się zepsuła, do tego w drodze powrotnej jeden z nich doznał kontuzji nogi i panowie zadzwonili po pomoc.
Kiedy ratownicy dotarli na miejsce, okazało się, że jest tam tylko jeden alpinista. Jak się okazało, jego kolega uciekł, gdyż przypomniał sobie, że nie ma polisy, i musiałby zapłacić za akcję ratunkową. Ratownicy zabezpieczyli poszkodowanego i ruszyli na poszukiwania drugiego turysty, dla którego samotna wycieczka (ucieczka?) po grani szczytowej w brzydki listopadowy dzień mogłaby się zakończyć tragicznie. Po sprawnym pościgu ratownicy go złapali, ale wspinacz dał sobie pomóc dopiero wtedy, gdy ratownicy obiecali, że nie każą mu za to płacić.