Ale przecież nie jedziemy na wakacje po to, żeby jeść wyłącznie w pokoju. Warto więc zaplanować kiedy i gdzie będziemy jeść. Podczas wakacji wstajemy później, niż gdy idziemy do pracy, więc i śniadanie jemy później. Dlatego jedzenie obiadu wczesnym popołudniem nie jest rozsądnym wyjściem. Zjedzmy ten posiłek później, i to większy, tak aby kolacja, która zazwyczaj kosztuje drożej niż obiad czy lunch, była już lekka. A lekki głód, jaki poczujemy w połowie dnia, łatwo jest zaspokoić jakąś przekąską.
Gdzie szukać tańszych restauracji
Restauracje na deptakach, w centrach turystycznych, z pięknym widokiem są najdroższe. Ich właściciele płacą wyższy podatek za nieruchomość i przenoszą go na klientów. Dlatego przyjazne dla naszej kieszeni będzie przejście kilku ulic i znalezienie restauracji, gdzie jedzą miejscowi. Warto jest też spojrzeć, co jedzą. Jeśli nie znamy języka, można pokazać palcem, co nam się podoba na talerzu sąsiada. Zazwyczaj się sprawdza i nikt nie ma za złe takiego zachowania. W takich knajpkach zazwyczaj jest menu niemal domowe, a przecież i po to są wakacje, żeby poznać lokalne smaki. Za posiłek złożony z owoców morza (zawsze drogie) z sałatą dla trzech osób z butelką wina, piwem i kawą w Las Palmas kilka tygodni temu zapłaciłam po 17 euro od osoby, i w tym już był godziwy napiwek. Godziwy, bo właściciel bardzo nas zapraszał do powrotu. Restauracja była rodzinna, miejsce wskazał nam właściciel pobliskiego sklepu z owocami.
Szukając fajnego miejsca, warto zainteresować się nie tylko restauracjami, ale i kawiarniami, które często mają naprawdę ciekawe menu, a ceny są niższe. Dobrą opcją są food trucki, uliczne jadłodajnie, gdzie jedzenie jest z zasady tańsze niż w restauracjach czy barach. Jak wybrać? Stanąć tam, gdzie stoją miejscowi.
Pułapki
Restauratorzy lubią wabić klientów zestawami obiadowymi/kolacyjnymi. Cena wtedy wydaje się do zaakceptowania, ale często okazuje się, że porcje są małe i trzydaniowym obiadem nie najemy się tak jak wówczas, gdy zamówimy jedno danie. Druga pułapka to stawiane na stole, często bez pytania o zgodę i nie zawsze darmowe czekadełka. Kiedy kelner je podaje, trzeba pytać, czy są wliczane w rachunek. W Portugalii czy Hiszpanii najczęściej jest to chleb i ser albo chleb i oliwa i taki dodatek kosztuje 2–3 euro za osobę. To taniej niż przystawka, ale... Trzeba po prostu powiedzieć, że nie chcemy czekadełka i nie ma się czego wstydzić.
Nie pozwalajmy małym dzieciom, aby same wybierały dania, bo zawsze zamówią za dużo. Najczęściej rozgrzebią to, co same zamówiły, a zjedzą to, co im się spodoba na talerzu rodziców.
W podróżach z dziećmi nie planujmy posiłków w parkach rozrywki, bo tam najdrożej. Do niektórych nie wolno wnosić własnego jedzenia. Dlatego warto sprawdzić przy kupowaniu biletu, czy jest opcja z kuponami restauracyjnymi. Wyjdzie znacznie taniej, niż gdybyśmy zamawiali z menu.