Polisy na życie często wykorzystywane są jako zabezpieczenie spłaty kredytu czy pożyczki. Klient, który przystępuje do takiego ubezpieczenia, opłaca składkę i myśli, że w razie jego ciężkiej choroby albo śmierci ubezpieczyciel wypłaci kwotę, na którą się ubezpieczył. Czasem okazuje się, że takie myślenie jest naiwnością.
Warto sprawdzić: Odszkodowanie za opiekę nad bliską osobą się należy
Do rzecznika finansowego wpłynęły wnioski o interwencję wobec Banku Millennium i Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie Europa. Rzecznik przyjrzał się sprawie i znalazł w ogólnych warunkach ubezpieczenia (OWU) postanowienia wyłączające odpowiedzialność za zdarzenia, które powstały po przystąpieniu do ubezpieczenia, ale z przyczyn istniejących przed zawarciem umowy. Mowa tu o wyłączeniu przypadków, w których ubezpieczony klient umiera na skutek choroby, na którą cierpiał przed zawarciem umowy ubezpieczenia (np. nadciśnienie skutkujące zawałem serca).
Rzecz w tym, że na etapie zawierania umowy nikt klientów nie pytał o stan zdrowia, a ta kwestia była badana dopiero po zgłoszeniu roszczenia przez uprawnionego, tj. spadkobierców, a w przypadku poważnego zachorowania przez ubezpieczonego po zgłoszeniu roszczenia. Osoby, które przystępowały do ubezpieczenia i opłacały składkę, mogły nie zdawać sobie sprawy z tego, że polisa nie zabezpiecza ich tak naprawdę na wypadek sytuacji, która grozi im najbardziej. Zdaniem ekspertów rzecznika finansowego, jeśli kwestia ta nie była rozpatrywana przez ubezpieczyciela przy zawieraniu umowy, to analogicznie powinna być pomijana w momencie wypłaty świadczenia.
Rzecznik finansowy skierował sprawę do sądu. Pozew przeciwko Millennium Bank i Towarzystwu Ubezpieczeń na Życie Europa opiera się na zarzucie stosowania nieuczciwych praktyk rynkowych, które polegały przede wszystkim na dezinformacji konsumentów co do rzeczywistego charakteru ubezpieczenia zawieranego przy podpisywaniu umowy pożyczki.