W ostatnim czasie łatwo da się zauważyć rozdźwięk w notowaniach krajowych obligacji skarbowych i tych z zachodnich rynków. I to na korzyść tych pierwszych. Od początku roku rentowność polskich obligacji spadła o około 47 pkt baz., do 6,38 proc.
Dla porównania oprocentowanie analogicznych papierów Czech obniżyło się w tym samym czasie jedynie o 5 pkt baz., do 4,95 proc. W USA dochodowość papierów dziesięcioletnich po nieco ponad trzech miesiącach jest nawet nieco wyższa (o 3 pkt baz.) i sięga około 3,91 proc., choć jeszcze w poprzednim tygodniu przekraczała 4 proc. Zwyżki dochodowości obligacji na rynkach zachodnich, które obserwowaliśmy głównie w lutym, widać wyraźniej po papierach niemieckich, gdzie zwyżka oprocentowania w przypadku papierów długoterminowych sięga blisko 12 pkt baz. (do 2,68 proc.).
Czytaj więcej
Ani akcje, ani obligacje, nie są w perspektywie najbliższych 12 miesięcy lokatą o atrakcyjnym potencjale zysków do ryzyka – oceniają inwestorzy ankietowani przez agencję Bloomberg.
Jeszcze na koniec zeszłego roku różnica w oprocentowaniu między polskimi a niemieckimi obligacjami dziesięcioletnimi sięgała 4,28 pkt proc., obecnie jest to 3,7 pkt proc.
Dlaczego polskie obligacje są w ostatnim czasie całkiem mocne, tym bardziej biorąc pod uwagę przeceny na rynkach zachodnich? Zdaniem Igora Lenarta, zarządzającego BNP Paribas TFI, jest to efekt kombinacji kilku czynników.