Gość przypomniał, że zegarek Nowaka, jednego z ministrów byłego rządu, stał się politycznym gwoździem do trumny. – Wywołało to atmosferę ostrożności i czołowi politycy nie bardzo chcą mieć mega luksusowe i kłujące w oczy zegarki – mówił Chlastawa.
Zaznaczył, że biznes zaczął dostrzegać zegarki. – Dla mężczyzny oprócz dodatków do formalnych strojów, typu spinki do mankietów, nie ma za wiele fajnych gadżetów, którymi można się cieszyć – stwierdził.
Oscar Wilde mówił, że „mężczyzn od chłopców odróżnia cena ich zabawek”. – Zegarek to pewnego rodzaju zabawka dla nas. Po transformacji ustrojowej w Polsce, wyznacznikiem męskich zabawek były samochody. Na szczęście coraz częściej ludzie biznesu doceniają zegarki. Noszą coraz lepsze zegarki i interesują się nimi – tłumaczył gość.
Podkreślił, że kompromitujące jest noszenie podróbki, szczególnie jeżeli robią to ludzie świadomi. – Na szczęście coraz mniej tego widać – ocenił.
Polski rynek zegarków luksusowych w 2017 r. osiągnął obroty 111 mln zł i kilkunastoprocentowy wzrost. – Rok do roku są cały czas wzrosty. Nie tylko jeśli chodzi o wolumen. Liczba sklepów, dystrybutorów, marki, które wchodzą na rynek, monobrendowe butiki, zainteresowanie mediów, reklamy w czasopismach – tego wszystkiego z roku na rok jest coraz więcej. To jest dobre, bo rośnie zegarkowa świadomość. Zegarek jako dzieło sztuki mikromechaniki zasługuje, żeby być w centrum uwagi – mówił Chlastawa.