Kolekcja sztuki jak kamień u szyi

Może mam fatalny gust, ale uwielbiam Juliusza Kossaka – mówi kolekcjoner prof. Andrzej K. Koźmiński

Publikacja: 27.12.2015 08:30

Prof. dr hab. Andrzej K. Koźmiński, ekonomista i specjalista nauk zarządzania. Prezydent Akademii Le

Prof. dr hab. Andrzej K. Koźmiński, ekonomista i specjalista nauk zarządzania. Prezydent Akademii Leona Koźmińskiego. Członek Korespondent PAN

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Zawsze pan podkreśla, że kupowanie sztuki nigdy nie było przez pana traktowane jako inwestycja.

Andrzej K. Koźmiński: Moim ulubionym obrazem jest „Las w Saint Germain” Józefa Czapskiego. Został namalowany we Francji, ale pomysł powstał wtedy, gdy artysta był więziony w rosyjskim łagrze. Widzimy gęsty las. Poprzez drzewa prześwieca mały punkt światła…

Dzięki malarstwu nauczyłem się, że patrząc na świat przez pryzmat sztuki, metafory, można więcej zobaczyć. Sztuka otwiera wyobraźnię widza.

Tu, w gabinecie, powiesiłem stary niemiecki obraz, o którym nieraz już rozmawialiśmy. Przedstawia słynny eksperyment z kulami brandenburskimi. Proszę spojrzeć. Tłum ludzi zgromadził się, żeby zobaczyć coś niezwykłego. Widzę tu przede wszystkim wielkie emocje, nastrój oczekiwania, to co można dopowiedzieć do tego obrazu. Niedopowiedzenia może są dla mnie ważniejsze niż to, co widać.

Generalnie w sztuce, którą lubię, odnajduję harmonię. To jest mój zysk!

W gabinecie naprzeciwko biurka pana profesora od lat wisi XVIII-wieczny portret anonimowego szlachcica.

Według większości moich gości lub przyjaciół ze świata obraz ten jest brzydki…

Dlaczego?

Technika malarska jest anachroniczna. Dosyć uboga jest kolorystyka. Ale obraz ten bardzo dużo mówi nam o nas samych. Lubimy się napuszyć. Nieobca jest nam tromtadracja. Jest tu też wyrachowanie. On patrzy dość chytrze. Demonstruje buzdygan. Pewnie skalkulował efekt, jaki osiągnie tym wizerunkiem.

Cwaniak?

Cwaniak i kogut! Jesteśmy takimi efekciarzami.

Lubi pan Kossaka…

Uwielbiam Juliusza Kossaka! Był zdecydowanie lepszym malarzem niż jego syn Wojciech, który w Polsce jest synonimem sztuki. Może ktoś powie, że to zaściankowe malarstwo. I co z tego? Nie będę udawał, że nie podoba mi się twórczość Juliusza Kossaka, skoro lubię patrzeć na jego obrazy.

Dlaczego Polacy nie kupują światowej sztuki, tylko naszą, nierzadko zaściankową?

Co najmniej z trzech zasadniczych powodów. Rozpoznawalność światowej sztuki jest u nas niewielka. Przeciętny Polak zna zaledwie kilka nazwisk klasyków, takich jak Picasso czy Modigliani. Ich dzieł nie kupujemy, bo nie ma w Polsce takich pieniędzy. Z najnowszą, tańszą sztuką europejską jesteśmy nieobyci. Brakuje edukacji.

Poza tym na dobre i złe mamy bardzo silne poczucie tożsamości kulturowej. Odczytujemy rodzime malarstwo o treści historyczno-patriotycznej. Uniwersalnych kodów w sztuce światowej nie jesteśmy w stanie odczytać.

Zaraził pan kogoś bakcylem kolekcjonerstwa?

Sam zostałem zarażony. Mój dziadek wszystko stracił. Kiedy byłem dzieckiem, dał mi mały obrazek i namawiał mnie, żebym kupował obrazy. To był pierwszy impuls!

Pasją kolekcjonerską zaraził mnie wybitny ekonomista prof. Edward Lipiński. Był sąsiadem moich rodziców. Zbierał antyki. Bardzo często u niego bywałem. Wzorem kolekcjonera był dla mnie też drugi wybitny ekonomista, prof. Józef Pajestka. Od prof. Lipińskiego mam wspaniały fotel biskupi z XVII wieku, a od prof. Pajestki kilka zegarów. Mnie nie udało się nikogo zarazić tą pasją.

W naszym kraju jest tak niewielu kolekcjonerów.

Jesteśmy społeczeństwem na dorobku. Nadal inna jest hierarchia potrzeb. Zawiniła też pewnie nasza historia. Nie mam żadnych rodzinnych pamiątek, ponieważ zginęły najpierw podczas rewolucji październikowej, a potem w powstaniu warszawskim. Moi rodzice mieli, delikatnie mówiąc, sceptyczny stosunek do gromadzenia czegokolwiek.

Polacy nie zbierają dzieł sztuki, ponieważ boją się kataklizmów dziejowych?

Nie boją się! Mają głęboko wdrukowane w głowach, że Polska wiele razy została przeorana przez wojny. Czegoś takiego nie przeżywają np. rodowici Anglicy.

W Anglii są domy, w których ten sam obraz przez czterysta lat wisi na tym samym gwoździu.

Właśnie to mam na myśli. Anglik czuje, że warto gromadzić dzieła sztuki dla siebie i z myślą o kolejnych pokoleniach rodziny. Kilkadziesiąt lat temu lubiłem jeździć do Krakowa, bo tam jeszcze były mieszkania z takimi gwoździami i obrazami.

Nie zgadzam się, że przyczyną niskiego popytu na sztukę jest ograniczona zamożność społeczeństwa. Dobrą grafikę artystyczną można kupić już za 200–300 zł.

W życiu społecznym liczy się percepcja, a nie fakty. Utrwaliło się przekonanie, że sztuka jest droga, więc kolekcjonerstwo to zajęcie dla bogatych. Jest taki schemat myślowy. Powielają go gazety, które gonią za rekordami cenowymi. Nie kolekcjonujemy sztuki z jeszcze jednego powodu. Zmienia się styl życia. Znam bardzo wielu ludzi zamożnych, stosunkowo młodych. Dla nich ideałem jest mieszkanie, które przypomina pokoje luksusowego hotelu. Nieważne, co wisi na ścianie. Ludzie ci nie przeżywają powieszonej reprodukcji. W każdej chwili mogą się z nią rozstać.

Przez lata mieszkałem w Ameryce. Tam ludzie najczęściej wynajmują domy lub mieszkania, wprowadzają się do gotowego wnętrza. Nie utożsamiają się z wystrojem, bo być może jutro wynajmą inny dom. Takie nastawienie ułatwia mobilność. Młodzi Polacy chcą być mobilni, a kolekcja, powiedzmy wprost, jest jak kamień u szyi. Podróże z kolekcją nie są proste. Są kosztowne, wyjątkowo skomplikowane w sensie prawnym i logistycznym.

Ma pan profesor od lat kolekcjonerskie auto, dwuosobowego mercedesa SL z 1959 r. Jak się sprawuje zabytek?

W 2014 r. byłem na rajdzie we Włoszech. Samochód dojechał na miejsce na lawecie, bo na autostradach szybka jazda nim bywa męcząca. Za to świetnie spisuje się na krętych i stromych górskich drogach. Byliśmy m.in. w Apeninach w wioseczce Pettino koło Perugii. Mieszkańcy specjalizują się w poszukiwaniu trufli. Wioska powstała w XIV w., kiedy siedem rodzin kupiło ziemię od biskupa. Rodziny te mają tę ziemię do dziś. Wioska jest położona na wysokim wzgórzu. Samochód wjechał tam bez problemu. Byliśmy też w Maranello, żeby zobaczyć muzeum i sławny tor Ferrari.

Zawsze pan podkreśla, że kupowanie sztuki nigdy nie było przez pana traktowane jako inwestycja.

Andrzej K. Koźmiński: Moim ulubionym obrazem jest „Las w Saint Germain” Józefa Czapskiego. Został namalowany we Francji, ale pomysł powstał wtedy, gdy artysta był więziony w rosyjskim łagrze. Widzimy gęsty las. Poprzez drzewa prześwieca mały punkt światła…

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sztuka
Zdrożeją obrazy malarzy kolorystów
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Sztuka
Tanio kupowali zaginione dzieła i odsprzedawali je za miliony
Sztuka
Tanie wybitne obrazy jako fundusz emerytalny. W co zainwestować
Sztuka
Nikifor na wystawie. Prace niespotykane na rynku
Sztuka
Sztuka komiksu na inwestycję i do zbioru