Długi, które powstają „mimochodem”, jak np. nieopłacona kara za jazdę bez ważnego biletu komunikacją miejską, nie należą do rzadkości: takich kar nie płaci już 381 tys. Polaków i łącznie mają ponad 0,5 mld zł zaległości. Wystarczy małe zaniechanie i sprawa może szybko przybrać niekorzystny obrót.
– Dużym zaskoczeniem jest dla wielu osób fakt, że do Krajowego Rejestru Długów można zostać wpisanym za niezapłacenie na czas 200-złotowego mandatu. Jeśli dług pozostanie niespłacony, to z czasem będzie rósł, bo powiększy się o opłaty dodatkowe i odsetki. Takich nieprzyjemności najłatwiej uniknąć, od razu regulując karę w terminie podanym na nakazie zapłaty. Zgodnie z prawem przewozowym przedawnia się ona po roku, ale wierzyciel może nas wpisać na listę dłużników już po 30 dniach od chwili, gdy minie termin jej uregulowania – podkreśla Magdalena Olechnowicz, ekspert Intrum.
Czytaj więcej
Małżeńskie długi mogą doprowadzić nawet do zajęcia wspólnej nieruchomości i eksmisji. Ale do tego droga długa.
Innym przykładem niespłacanych należności, które trafiają do windykacji, są np. rachunki od firm telekomunikacyjnych lub od zakładów energetycznych.
– Wydaje się, że trudno zapomnieć o uiszczeniu rachunku za prąd. Ale bywają takie sytuacje: zmieniamy miejsce zamieszkania, zapominając uregulować ostatni rachunek lub w ogóle powiadomić o tym fakcie właściwy podmiot. Niespłacone zaległości rosną, bo wierzyciel nie może skontaktować się ze swoim klientem. Wtedy prosi o pomoc firmę windykacyjną – mówi Edyta Stawowa, ekspert Intrum. – Niejednokrotnie dopiero w rozmowie telefonicznej z naszym ekspertem konsument dowiaduje się, że ma dług na koncie. W takim wypadku kontakt ze strony windykatora pomaga bardzo szybko „wyprostować” sytuację i pozbyć się zaległości – dodaje Magdalena Olechnowicz.