Na świecie to niemiłe zjawisko nazywa się „kacem świątecznego zadłużenia”. I z ręką na sercu praktycznie każdy, kto kupował prezenty wyprawiał święta, chodził w goście teraz z ręką na sercu może przyznać, że „przestrzelił” z wydatkami. Tak jest co roku.
- Dzisiaj co trzeci Amerykanin przyznaje się do tego, że w sezonie świątecznym wydał zbyt dużo pieniędzy. W ostatnim kwartale 2022 roku wydaliśmy ponad 80 mld dolarów. To dużo w porównaniu z 95 mld w ciągu poprzednich 9 miesięcy - mówi Jill Gonzalez, analityczka z portalu WalletHub zajmującego się problemami finansów konsumenckich. Przyznaje, że w ostatnim sezonie świątecznym dodatkową motywacją do finansowego szaleństwa była wyjątkowo wysoka inflacja. I argument, że potem będzie już tylko drożej.
Czytaj więcej
Blisko 282 mln zł długu wygenerowało 100 tys. klientów sklepów w Polsce, dokonując zakupów na raty i nie regulując zobowiązania.
Dzisiaj, kiedy przyszedł czas spłacania karcianych długów, prawie jedna czwarta ankietowanych przez WalletHubb żałuje, że przestrzeliła z wydatkami. 22 proc. nie ukrywa, że spłacanie świątecznego szaleństwa zajmie im przynajmniej 3 miesiące, 11 proc. będzie potrzebowała na to pół roku, a 13 proc., że cały rok. A wtedy już będą kolejne święta i nowe wydatki. Więc błędne koło się zamyka.
- Kiedy zadłużamy się na kartach kredytowych wcale nie oznacza, że ten dług można łatwo kontrolować. Przy wysokim limicie wydajemy 200 dolarów, potem jeszcze 500 i nagle okazuje się, że procenty narastają i kwota się cały czas powiększa i coraz trudniej jest ją spłacić - tłumaczy mechanizm Tori Dunlap, autorka książki „ Finansowa Feministka”, obecnie bestsellera na amerykańskim rynku wydawniczym.