– W styczniu i w pierwszych dniach lutego składki wpłynęły na podobnym poziomie jak w zeszłym roku – powiedziała Maria Szczur, wiceprezes ZUS odpowiedzialna za finanse. Przyznaje jednak, że nie wiadomo, jak na sytuacje finansową Funduszu Ubezpieczeń Społecznych może wpłynąć spowolnienie gospodarcze, zahamowanie wzrostu wynagrodzeń czy zwiększenie bezrobocia. – Z naszych szacunków wynika, że różnica w poziomie zatrudnienia o 1 pkt proc. to ok. 1,1 mld zł – dodała.

FUS, z którego płacone są wszystkie pracownicze świadczenia społeczne, nie jest samowystarczalny. Jego dochody to składki ubezpieczonych oraz dotacja budżetowa – w tym roku prawie 31 mld zł. Jolanta Fedak, minister pracy, przyznała, że wpływy do FUS w tym roku mogą być niższe od planowanych. Ale, jak zaznaczyła, nie oznacza to, iż wypłaty świadczeń będą zagrożone. – Gdyby się okazało, że wpływy są zbyt niskie, ZUS może stanąć przed koniecznością zaciągnięcia kredytu – stwierdziła minister pracy.

Ten rok może być trudny dla FUS także dlatego, że w zeszłym roku ok. 140 tys. ponad 60-letnich mężczyzn złożyło wnioski o wcześniejsze emerytury. A wysoki wzrost wynagrodzeń spowoduje podniesienie kwoty, od jakiej będą liczone nowe emerytury przyznane w tym roku.