Aż 20,4 proc. PKB, czyli około 43 proc. całego długu Skarbu Państwa, wyniosły na koniec 2009 roku koszty reformy emerytalnej wprowadzonej ponad dziesięć lat temu – wynika z szacunków resortu finansów, do których dotarła „Rz”.
Resorty pracy i finansów chcą nimi przekonać do zmian w OFE związki zawodowe i pracodawców podczas posiedzenia zespołu Komisji Trójstronnej. Ministrowie chcą obniżyć składkę przekazywaną do OFE z 7,3 do 3 proc.
Wyliczenia rządu obejmują emisję papierów dłużnych na poczet przekazywanych do OFE składek i części środków z prywatyzacji. Na koniec 2010 r. poziom długu z tych tytułów będzie wyższy o kolejne 2,3 pkt proc. A dodatkowe koszty obsługi długu związanego z reformą na koniec 2009 r. wyniosły ok. 1,1 proc. PKB. Podobnie będzie na koniec 2010 r. To ok. 14 mld zł rocznie.
– Koszty przejścia do nowego systemu emerytalnego są ogromne. Wcześniej koncentrowaliśmy się na prowizjach i opłatach pobieranych przez OFE, ale wyliczenia ministra finansów dotyczące wzrostu długu i jego obsługi są astronomiczne – mówi „Rz” minister pracy Jolanta Fedak. Jej zdaniem sensem reformy było założenie indywidualnych kont każdemu emerytowi i uzależnienie świadczeń od stanu konta emerytalnego. A mechanizm ten działa także wtedy, gdy ktoś OFE nie wybierał.
– Powołanie funduszy miało być impulsem dla rynku kapitałowego, ale efekt nie jest taki jak oczekiwano. Większość pieniędzy OFE i tak lokują w obligacje, podczas gdy mogłyby służyć one gospodarce – mówi Fedak. Nie zgadza się też z tym, że zabranie części pieniędzy OFE i przekazanie ich ZUS jest ukrywaniem długu.