Miliony funtów wydawane obecnie na opanowanie sytuacji mogą odbić się na wysokości emerytur osób, które niebawem przejdą na świadczenie.
Toby Strauss, prezes Scottish Widows, jednej z firm ubezpieczających ma świadomość, że dostawcy emerytalni są w punkcie zmęczenia i przeprasza za poziom usług w swojej firmie. Centra obsługi telefonicznej nie radzą sobie z ilością zapytań, które są do nich kierowane po wprowadzeniu nowych przepisów emerytalnych.
-To były bezprecedensowe trzy lata zawrotnych zmian w świecie emerytur. Obawiamy się, że branża emerytalna jest w niebezpieczeństwie osiągnięcia, a właściwie złamania granicy zdolności do radzenia sobie – tłumaczy Strauss. – Poziom naszych usług w niektórych dziedzinach jest niewystarczający w stosunku do wysokich standardów oczekiwanych przez naszych klientów – dodaje.
Scottish Widows jest jedną z pierwszych firm, która przyznaje, że zmaga się z poradzeniem sobie z reformami zapowiedzianymi w marcu, które od kwietnia przyszłego roku mają dać ludziom po 55 roku życia pełny dostęp do swoich środków emerytalnych. Ludzie wydzwaniający do centrum obsługi z zapytaniami spowodowali, że firma nie ma czasu zająć się podstawowymi wnioskami. W związku z tym zostało przeznaczone 20 mln funtów na modernizację systemów informatycznych i zwiększenie liczby pracowników biura obsługi klienta. Strauss wezwał nawet rząd do opóźnienia wprowadzenia zmian, żeby branża emerytalna miała czas na dostosowanie się.
-Ludzi w końcu się obudzili i nie biorą w ciemno oferowanych im produktów – mówi Ros Altmann, ekspert ds. emerytur. – Jeśli prowadzisz biznes tak ważny jak ten, który obejmuje dochody ludzi z całego życia nie powinieneś oczekiwać, że nie będą zadawać pytań przed podjęciem decyzji.