GUS podał właśnie, że przeciętna płaca w zeszłym roku w gospodarce wynosiła 3224,98 zł i jest to realnie więcej o 1,5 proc. niż w 2009 roku. GUS poinformował tez o wzrostach płac w czwartym kwartale. Wyniosło ono 3.438,21 zł, czyli wzrosło 6 proc. w skali roku, a w ciągu trzech miesięcy o 7,3 proc. Za trzy dni ministerstwo pracy poda więc oficjalny wskaźnik waloryzacji na ten rok. Jednak już teraz wiadomo, że świadczenia wypłacane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz te, które dostają służby mundurowe będą podniesione o 3,1 proc. Niestety jest to nieco mniej, jak jeszcze dwa tygodnie temu podawały inne media Na wysokość waloryzacji wpływ bowiem mają dwa czynniki: specjalnie liczony dla rodzin emeryckich wskaźnik inflacji, czyli o wzrost cen w ich gospodarstwach oraz o 20 proc. realnego wzrostu płac. I jak pokazują dane GUS rząd pomylił się w szacunkach zapisanych w ustawie budżetowej dwa razy. Zaniżył inflację i zawyżył wzrost płac. Ostatecznie inflacja wynosi 2,8 proc (a nie 2,2 proc jak przewidywał rząd), a 20 proc. wzrostu płac to 0,3 proc, a nie jak zakładał rząd 0,5 proc.

Oznacza to podwyżkę każdego świadczenia o 3,1 proc. Przeciętna emerytura (1613 zł) wzrośnie więc o 50 zł. A przeciętna renta inwalidzka (1278 zł) wzrośnie o ponad 39 zł. Oficjalnie wskaźnik waloryzacji poda ministerstwo pracy pod koniec tego tygodnia, albo w przyszły poniedziałek.

Rząd przewidywał, że w tym roku na waloryzacje wyda ok 3,5 mld zł (w samym ZUS tylko 3,26 mld zł). Teraz będzie potrzebował dodatkowo z budżetu ok 540 mln zł więcej - w samym ZUS ok. 484 mln zł.