Większość indeksów, odzwierciedlających ceny aut klasycznych, traci na wartości już czwarty rok z rzędu, a najdroższe samochody przestają być największymi przedmiotami pożądania. Najwięcej chętnych jest na młodsze, znacznie tańsze. I to one najszybciej drożeją.
Na Zachodzie spada sprzedaż dóbr luksusowych – również jeszcze niedawno pożądanych aut klasycznych. O słabej kondycji rynku świadczy choćby małe zainteresowanie autami podczas największej na świecie imprezy organizowanej w Kalifornii – Monterey Car Week. W tym roku podczas całego tygodnia sprzedano o jedną trzecią aut mniej niż przed rokiem. Zabrakło chętnych na legendarne, wciąż wyglądające futurystycznie, Porsche 64, które miało być gwoździem aukcji. Bolid 312T F1, którym 44 lata temu wygrał Grand Prix Francji, zmarły w 2019 r. Nicki Lauda, został wprawdzie sprzedany za rekordowe 19,8 mln dolarów, ale to o ponad 3 mln dolarów mniej od ceny szacunkowej.
Warto sprawdzić: Samochody zabytkowe to prestiż i dobra inwestycja
Stagnacja za oceanem…
Próg 5 mln dolarów przekroczyło tylko dziewięć aut. Najdroższym samochodem okazał się McLaren F1, który został sprzedany za rekordowe dla tego modelu 19,8 mln dolarów. Aston Martin DB5 – w wersji z filmu Goldfinger z Jamesem Bondem, zmienił właściciela za 6,4 mln dolarów, a Ford GT40 Roadster z 1965 r. za 7,7 mln dolarów. Inne aukcje też rozczarowywały. Auta, które jeszcze kilka lat temu rozbudzały emocje licytujących, teraz nie osiągały nawet cen minimalnych. Z danych Hagerty, firmy specjalizującej się w ubezpieczeniach aut klasycznych, wynika, że liczba samochodów sprzedawanych wprawdzie nieznacznie wzrosła, ale mediana wylicytowanych cen jest najniższa od maja 2016 r., a aktywność na rynku prywatnym najniższa od ponad pięciu lat.
McLaren F1