Reklama

Grosze za miliony

Przed wieloma laty filatelistyka i numizmatyka walczyły o serca i umysły ludzi z zamiłowaniem do kolekcjonowania, ale nie zawsze głębokim portfelem.

Publikacja: 30.07.2025 04:58

Grosze za miliony

Foto: Adobe Stock

Dziś druga z tych pasji wygrała na całej linii: o ile zbieranie znaczków pocztowych zanika wraz z usługami pocztowymi, o tyle kolekcjonowanie monet wydaje się kwitnąć jak nigdy.

– Jest tak wiele monet, których nikt wcześniej nie widział, a nawet nie wiedział o ich istnieniu – wzdychał niedawno szef specjalistycznej agencji numizmatycznej i domu aukcyjnego Numismatica Ars Classica, Arturo Russo. Wiedział, co mówi, bo przez jego firmę na co dzień wędrują wyjątkowe znaleziska pasjonatów oraz całe ich kolekcje, o wartości setek milionów dolarów i historiach, które Hollywood czy Netflix mogłyby z powodzeniem adaptować na wciągające widowiska.

Jak choćby dzieje nieżyjącego już kolekcjonera (pomimo upływu lat personalia są utajnione), którego zbiór ma trafić wkrótce na rynek poprzez dom aukcyjny Russo. Niemal sto lat temu twórca kolekcji był świadkiem wybuchu Wielkiego Kryzysu i załamujące się kolejne giełdy i rynki pozostawiły go z silnym przekonaniem, że bezpieczeństwo finansowe gwarantuje wyłącznie posiadanie złota. Ale chodziło i o to, żeby nie był to zwykły zbiór niezbyt interesujących sztabek, lecz kolekcja rarytasów: dukatów, gwinei czy tomanów, starożytnych, średniowiecznych i z wczesnej nowożytności.

Kolekcjoner wyruszył w podróż po świecie, która miała trwać mniej więcej dekadę. Objeżdżał przede wszystkim obie Ameryki i Europę systematycznie odwiedzając renomowane sklepy i pchle targi w poszukiwaniu najrzadszych i najpiękniejszych monet. Ale nad Europą – gdzie osiadł wraz z żoną – zbierały się ciemne chmury nazizmu. Gdy wybuchła wojna kolekcja była podzielona na trzy oddzielne zbiory: jeden złożony w kraju pochodzenia, drugi – w kraju, w którym kolekcjoner dokonywał zakupów najczęściej i trzeci, który miał on przy sobie i który zdecydował się ukryć. Monety – upakowane w aluminiowych kasetach, a nawet pudełkach po cygarach – wylądowały pod ziemią. I tam pozostały na kolejne kilkadziesiąt lat, gdyż ich właściciel u progu mającej spustoszyć świat wojny dostał zawału, najprawdopodobniej w chwili wkroczenia armii III Rzeszy do kraju, w którym żył.

– Wdowa wyczuwała chyba, że skoro tylko ona wie, gdzie złożone są zbiory, to pozostawienie ich w spokoju będzie najlepszym sposobem, by je zachować – komentował Russo. No i w pewnym sensie były one też przyczyną śmierci kolekcjonera, bo zapewne strach przed ich utratą doprowadził właściciela do zawału. Dopiero po wielu dekadach rodzina doprowadziła do połączenia całości kolekcji: w sumie około 15 tysięcy rzadkich i pięknych monet, które po pełnym skatalogowaniu i profesjonalnej wycenie mają przez trzy kolejne lata trafiać na rynek.

Reklama
Reklama

Na współczesną inflację

– monety sprzed wieku

The Traveler Collection – bo takim też hasłem firmowana jest tajemnicza, opisana wyżej kolekcja – ma być warta co najmniej 100 milionów dolarów. Ale to jedynie cząstka wielkiego, globalnego rynku numizmatycznego. Agencja Maximize Market Research w swoim raporcie z kwietnia br. „Global Coin Collection Market Industry Analysis and Forecast (2025-2032)” szacuje, że w zeszłym roku wartość światowego rynku numizmatów wyniosła 10,74 miliarda dolarów. A kolejne lata będą jeszcze „tłustsze”: w perspektywie 2032 r. rynek ma rosnąć w tempie 10,5 proc. rocznie, by osiągnąć finalnie wartość 23 mld dol.

„Motorami tego rynku są pasja dla historii i sztuki oraz pragnienie zdobywania i posiadania rzadkich i wartościowych monet. Zbiera się je dla ich estetycznego piękna, znaczenia historycznego czy potencjalnej wartości inwestycyjnej. Na rynek składa się szeroki wachlarz monet, od egzemplarzy starożytnych, bitych na pamiątkę, inwestycyjnych po rzadkie okazy numizmatyczne” – wyliczają analitycy. Znaczenie mają zarówno historyczne okoliczności powstania danej partii monet lub konkretnych egzemplarzy, stan danego egzemplarza, ekspercka ocena autentyczności, no i – jak to często bywa, zmienne i kapryśne rynkowe trendy. Poza tym, jak łatwo się domyślać, szczególnie bliskie kolekcjonerom są ich ojczyste numizmaty, które nie muszą budzić takiej ekscytacji u kolekcjonerów z innych krajów. Oczywiście, osobną częścią rynku – o własnej specyfice – są też banknoty, których kolekcjonowanie wymaga zupełnie innej wiedzy, choć mechanizmy funkcjonowania rynku są podobne. Na rynku aktywni są prywatni kolekcjonerzy, ale też coraz częściej dilerzy szukający inwestycyjnych okazji, instytucje muzealne, organizacje numizmatyczne, domy aukcyjne.

Greysheet – amerykańska firma, zajmująca się od lat 60. XX wieku przede wszystkim analizowaniem i doradztwem na rynku numizmatycznym – ocenia, że w ostatnich latach nieustannie pojawiają się kolejne impulsy dla tego rynku. Kolejne kryzysy gospodarcze z początku XX wieku, inflacja, której doświadczyliśmy zwłaszcza w ostatnich latach w krajach rozwiniętych, nie gasnące zainteresowanie złotem jako kruszcem inwestycyjnym, czy poszukiwanie coraz to nowych obszarów, którym można by nadać taki właśnie – inwestycyjny – charakter znacznie zwiększają zasięg rynku.

Globalna dominacja dolara

Przykładem mogą być wyniki niedawnych aukcji przeprowadzonych przez firmę Heritage. Za jedną z „gwiazd” tych wydarzeń można uznać 1835 Proof Half Eagle, złotą pięciodolarówkę o niemal dwustuletniej historii w idealnym niemalże stanie. Moneta ta sama w sobie mogłaby uchodzić za symbol – w 1834 r. władze USA doszły do wniosku, że złoto w pięciodolarówkach jest już warte więcej niż ich nominalna wartość i od tego roku monety tego typu były nieco mniejsze i lżejsze. Dopiero dziś nabierają swoistego ciężaru i wielkości: Heritage sprzedało posiadany egzemplarz za 1,8 mln dolarów. Warto to zauważyć nie tylko z powodu wysokości ceny, ale też faktu, że poprzedni egzemplarz, który pojawił się na aukcji – w 2016 r. – znalazł nabywcę za „zaledwie” 822,5 tys. dolarów.

To ilustruje tempo, w jakim szczególnie poszukiwane numizmaty (wcale przy tym nie posiadające historii idącej w tysiąclecia) nabierają wartości – albo w jakim rozwija się rynek. A przecież to tylko jakiś stosunkowo daleki „ogon” światowej czołówki. Rekordową wartość „nabiła” podczas aukcji złota 20-dolarówka z 1933 r., „double eagle” – z kolekcji niegdysiejszego króla Egiptu, Faruka – za którą nabywca musiał wysupłać w 2021 r. astronomiczne 18,9 mln dolarów. Przebił wtedy dotychczasowy rekord z 2013 r. – wówczas „Flowing Hair Dollar” z 1794 r. został sprzedany za 12 mln dolarów. Na podium doszlusowała jeszcze inna wyjątkowa moneta: Brasher Doubloon z 1787 r., czyli prywatnie „wybijana” przez nowojorskiego kowala Ephraima Brashera moneta o wartości 8 escudos.

Reklama
Reklama

Warto przy tym zauważyć kilka znaczących aspektów: na liście rekordowych kolekcjonerskich zakupów dominują dolary i brashery – monety powstające w USA w ciągu ostatnich dwustu lat z okładem.

Jedyny wyjątek w pierwszej dziesiątce to chiński fengtien tael – moneta wybita u progu XX w. (w 1903 r.), sprzedana w 2022 r. za równowartość 6,9 mln dol. Monety o wielowiekowej historii są już nieco tańsze: umajjadzki złoty dinar z 723 r. kosztował nabywcę w 2019 r. 4,78 mln dol., a aureus Brutusa z 42 r. p.n.e. – prawie 4,175 mln dol. w 2020 r. Mamy też na globalnej liście rekordów mały polski akcent: monetę o nominale 100 dukatów bitą przez Zygmunta III Wazę sprzedaną za pośrednictwem Classical Numismatic Group w styczniu 2018 r.

Olbrzymią większość rekordowych transakcji zawarto też po 2010 r., zwłaszcza w ciągu ostatnich pięciu-sześciu lat. Wcześniejszy rekord (przebicie progu 3 mln dol.) padł w 2005 r., a rekord lat 90. to niespełna 1,5 mln dol.

Półkopek za kopę pieniędzy

Charakterystyczną cechą rynku numizmatycznego wydaje się być też eksperckość. Trudno bowiem tłumaczyć w inny sposób fakt, że popopularne portale aukcyjne – jak eBay czy także polskie Allegro – wyraźnie ustępują pod względem bogactwa oferty wyspecjalizowanym firmom czy domom aukcyjnym. Platformy wskazują zresztą ogłoszenia zamieszczane na nich przez zaufanych partnerów z rynku kolekcjonerskiego, co ma stanowić gwarancję bezpieczeństwa potencjalnej transakcji.

Co nie znaczy, że nie pojawiają się oferty prywatnych sprzedawców, które mogłyby z powodzeniem trafić do globalnego – czy przynajmniej polskiego – zestawienia rekordowych transakcji. Na stronach eBay.com znajdziemy choćby propozycję zakupu niezwykle rzadkiego okazu 10-pensówki z wizerunkiem królowej Elżbiety II z 1992 r. Unikatowość tej monety wynika w tym przypadku – podobnie jak w filatelistyce czy innych towarach kolekcjonerskich – z błędu tłoczenia.

Z kolei na stronach Allegro znajdziemy aukcję kolekcji złotych monet stworzonych w latach 70. przez władze kilkunastu państw z całego świata, we współpracy z organizacjami ekologicznymi – Wildlife Conservation. Pieczołowicie zgromadzona kolekcja jest do kupienia za, bagatela, 555 tys. złotych. W przypadku pojedynczych monet niepodzielnie rządzi australijski kangur: ważąca dokladnie kilogram złota moneta powstała w zeszłym roku w mennicy Perth Mint. A jeśli szukamy artefaktów z rodzimego podwórka, to czołówkę ofert stanowi talar lekki z 1622 r. (85 250 zł), moneta o nominale 2 dukatów Augusta II Mocnego z 1702 r. (75 260 zł) i denar Bolesława Chrobrego (75 250 zł).

Reklama
Reklama

Ale to wciąż, mówiąc oględnie, „orzeszki”. Kilka miesięcy temu do sprzedaży trafiła kolekcja niegdysiejszego prezesa Polskiego Towarzystwa Archeologicznego i Numizmatycznego, Kazimierza Zbichorskiego. A właściwie część kolekcji, gdyż – będący legendą środowiska – kolekcjoner niektóre okazy ze zbiorów sprzedał, chcąc kupić mieszkanie w Warszawie, a resztę przed śmiercią rozdzielił między żonę i dwoch synów. Na przełomie lat 80. i 90. Muzeum Zamku Królewskiego odkupiło należący do wdowy fragment kolekcji. Jeden z synów zaś kontynuował pasję ojca i do śmierci zebrał imponujące 1900 okazów, wartych zapewne kilka milionów złotych, w tym pierwszego polskiego talara z 1564 r., uznawanego za pierwszą monetę obiegową, półkopek. O wartości tej tylko monety można się przekonać sprawdzając wynik aukcji firmy numizmatycznej Niemczyk: w 2018 r. licytacja półkopka skończyła się ceną 276 tys. zł.

Jednak trzeba przy tym wszystkim pamiętać, że gros rynku numizmatycznego stanowią monety, które mogą imponować wiekiem i historią, ale już niekoniecznie – wartością mierzoną w obiegowych dziś banknotach. Gdy przykładowo zajrzymy na strony innego polskiego domu aukcyjnego, Marciniak.com – który też zajmował się m.in. kolekcją Zbichorskiego – przekonamy się, że zimowa aukcja monet przyniosła, a i owszem, garść okazów wartych po kilka tysięcy złotych, ale i pochodzące sprzed naszej ery artefakty za kilkadziesiąt złotych. Stosunkowo dobrze zachowany denar Juliusza Cezara znalazł nabywcę za 2500 złotych, ale już mocno sfatygowana moneta bita w Jerozolimie przez Poncjusza Piłata została sprzedana za 650 złotych, a blisko stulecie starsza – i mało czytelna – monetka bita w Judei przez ówczesnego króla Aleksandra Jannaja została sprzedana za 35 złotych.

Nie łudźmy się jednak. Wnuczka Kazimierza Zbichorskiego utyskiwała, że pasja jej antenatów oznaczała dla rodziny chodzenie po kilka lat w tych samych ubraniach, bo każdy – nomen omen – grosz był przeznaczany na zakupy okazów do kolekcji. Zbieranie monet może uczynić bogatym, ale najczęściej nie samego kolekcjonera lecz jego potomków.

Dziś druga z tych pasji wygrała na całej linii: o ile zbieranie znaczków pocztowych zanika wraz z usługami pocztowymi, o tyle kolekcjonowanie monet wydaje się kwitnąć jak nigdy.

– Jest tak wiele monet, których nikt wcześniej nie widział, a nawet nie wiedział o ich istnieniu – wzdychał niedawno szef specjalistycznej agencji numizmatycznej i domu aukcyjnego Numismatica Ars Classica, Arturo Russo. Wiedział, co mówi, bo przez jego firmę na co dzień wędrują wyjątkowe znaleziska pasjonatów oraz całe ich kolekcje, o wartości setek milionów dolarów i historiach, które Hollywood czy Netflix mogłyby z powodzeniem adaptować na wciągające widowiska.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Inwestycje Alternatywne
Fotografia kolekcjonerska na fali. Od Ikony Einsteina po milionowe aukcje
Inwestycje Alternatywne
Kup tanio, sprzedaj z zyskiem
Inwestycje Alternatywne
Bogata oferta na każdą kieszeń
Inwestycje Alternatywne
Skuteczna nauka inwestowania w sztukę
Inwestycje Alternatywne
Tania książka z księgozbioru Piłsudskiego
Reklama
Reklama