Diamenty zdobią, ale też procentują

Prognozy dotyczące brylantów i diamentów są optymistyczne, jednak wielokrotnie się nie sprawdzały

Publikacja: 05.03.2016 08:44

Diamenty zdobią, ale też procentują

Foto: AP

Wydobycie diamentów, wbrew przewidywaniom, nie spada. Natomiast popyt, który miały napędzać kraje Dalekiego Wschodu, nie zwiększa się. Czy w tym roku optymistyczne prognozy Bain & Company i Rapaporta (podstawowe źródło informacji o rynku oraz o aukcyjnych cenach diamentów i brylantów) się potwierdzą, będzie wiadomo za rok. Na razie jedno jest pewne. Ci, którzy kamieniami handlują, zawsze starali się utrzymać na rynku pozytywne nastroje. I wciąż to robią. Rapaport zapowiada stabilizację cen, ale tak samo twierdził trzy lata temu mimo spadku zamówień z Indii. Z kolei Agencja Bain & Company, wraz ze Światowym Centrum Obrotu Diamentami w Antwerpii (Antwerp World Diamond Centre, AWDC), prognozowała ciągły wzrost popytu, który miał być napędzany przez Chiny, Indie i USA. Przewidywała również stopniowe wyczerpywanie się zapasów. Teraz po raz kolejny uważa, że popyt będzie rósł przez kolejne 15 lat w tempie 3–4 proc. rocznie (jesienią była mowa o tempie 4–5 proc.).

Argumentem za wzrostem cen i tym razem są wyczerpujące się pokłady kamieni w najstarszych kopalniach. Najnowsze prognozy Bain & Company zakładają, że do 2030 r. podaż będzie spadać o 1–2 proc. rocznie, a od 2019 r. różnica między popytem a podażą będzie się powiększać. Przewidywane terminy zakończenia eksploatacji dotychczas pracujących kopalń określa się na 2020 r. Trzy lata temu była mowa o roku 2018. Terminy są więc zbliżone.

Może to skłaniać do wykorzystania ostatniej korekty na rynku do kupna diamentów. Zwłaszcza że od szczytu cen w 2011 r. minęło sporo czasu i kamienie są teraz znacznie tańsze: jednokaratowe o 16 proc., trzykaratowe o 10 proc., a pięciokaratowe o 6 proc. Wpływ na wysokość cen ma też m.in. spadek kosztów wydobycia dzięki taniej ropie.

Wydobycie nie maleje

Na razie zapasy diamentów są duże. Dwaj potentaci na tym rynku: Alrosa, rosyjski rywal De Beers, i Rio Tinto nie zamierzają ograniczać wydobycia. Pięć największych firm, które odpowiadają za 75 proc. światowej produkcji diamentów, w sumie zwiększy w tym roku wydobycie o 6 proc. (w ubiegłym roku wzrost wyniósł 2 proc.).

Zarząd Alrosy uważa nawet, że spowolnienie produkcji byłoby dla firmy zbyt kosztowne. Planuje więc zwiększenie wydobycia z 38,3 mln do 39 mln karatów. To niewiele w porównaniu z planami Rio Tinto. Koncern co prawda obniżył prognozy, ale i tak zamierza zwiększyć produkcję z 17,4 mln karatów w 2015 r. do 21 mln karatów.

Sytuacja na rynku może się więc poprawić tylko wtedy, gdy wzrośnie popyt. Zwłaszcza że na przyszły rok zaplanowane jest uruchomienie kolejnych kopalń w Lesoto i Kanadzie.

Nie oznacza to jednak, że inwestycja w diamenty nie jest opłacalna. Trzeba tylko być cierpliwym i nie mylić popytu na brylantową biżuterię z popytem na diamenty inwestycyjne; jest to zaledwie 5 proc. tego rynku.

Miara wielkości

Brylanty nie przyniosą zysku szybko. Sprawdzą się tylko jako inwestycja długoterminowa. W tym czasie nie ulegną dewaluacji ani inflacji. Nie zmienią właściwości decydujących o ich wartości. Są odporne na żywioły. Nietrudno je przechować i transportować.

Mimo załamań notowań w okresach pięcioletnich i dłuższych zawsze przynosiły zysk. W latach 2009–2015 wynosił on średnio 5 proc. rocznie.

Podstawową miarą wielkości brylantu jest karat, który waży zaledwie 0,2 grama. Zdaniem specjalistów kamień tej wielkości jest najlepszą lokatą ze względu na swoją płynność. Jeżeli ma dobre parametry, nie będzie problemów z jego spieniężeniem.

Na popularność takich kamieni wpływa przede wszystkim sposób ich produkcji. Ze 130 mln karatów nieoszlifowanych diamentów, ważących 26 ton, powstaje zaledwie 5 mln karatów (o wadze 500 kg) oszlifowanych brylantów o masie przekraczającej 1 karat. Z tego 98 proc. ma masę poniżej 3 karatów. Diamenty o wadze kilkudziesięciu karatów są niezwykłą rzadkością, stanowią zaledwie 3 proc. produkcji i niewielu ludzi na nie stać. Ich cena po oszlifowaniu sięga dziesiątek milionów dolarów.

Warto wiedzieć, że najdroższe są brylanty szlifowane współcześnie. Stosowany od połowy lat 50. XX wieku szlif musi mieć 57 faset. Każdy inny, tzw. przejściowy, obniża wartość kamienia nawet o 20 proc. Związany jest z tym pewien paradoks. Brylantowa biżuteria antykwaryczna zyskuje na wartości, ale pochodzące z niej pojedyncze brylanty są mniej warte niż te nowsze.

Karat karatowi nierówny

Podstawą wyceny brylantów jest publikowany co miesiąc Rapaport Diamond Report. Zdaniem jego twórcy prawdziwe brylanty zaczynają się od 0,5 karata; o mniejszych nawet się nie wspomina. Wycena oparta jest na tzw. 4 C, czyli: carat (masa), clarity (czystość), colour (barwa) i cut (szlif).

Wartość kamieni – przy założeniu, że mają taką samą czystość, barwę i szlif – zależy od wielkości. Różnice w cenie mogą być nieproporcjonalnie duże. Kamień 0,4 karata można kupić za niecałe 2,6 tys. zł, ale 0,5 karata, czyli tylko trochę większy (tej samej barwy i przejrzystości oraz o takim samym szlifie), będzie kosztował już ponad 4,1 tys. zł.

Równie duży wpływ na różnice w wycenach ma barwa. Dla niewprawnego oka dwa brylanty o takiej samej masie są teoretycznie identyczne. Tymczasem ten o barwie D może kosztować dwa razy więcej niż inny o barwie I. Najbardziej poszukiwane są diamenty bez żadnych niedoskonałości, takich jak inkluzje czy skazy; uzyskują one oceny FL (flawless – zupełnie czyste) lub IF (internally flawless – czyste, wolne od zanieczyszczeń wewnętrznych). Ale są to kosztowne rarytasy.

Konieczny certyfikat

Kamienie trzeba kupować u sprawdzonych sprzedawców i koniecznie muszą mieć certyfikaty. Wtedy zyskujemy pewność, że kamień nie jest kradziony. Od 2000 r. każdy ma numer identyfikacyjny, który jest nie do odnalezienia przez laika.

Przy kupowaniu brylantów nie wolno liczyć na okazje. Ich po prostu nie ma. Jeżeli wydaje się nam, że natrafiliśmy na okazję, to znaczy, że chcemy kupić coś innego, niż zamierzaliśmy. Dlatego tak ważny jest certyfikat dołączony do kamienia.

Nie chodzi tu o papier od najbardziej nawet znakomitego jubilera. Certyfikat powinien pochodzić od uznanych na świecie instytutów oceniających jakość kamieni. Najbardziej znane są trzy: International Gemological Institute, Gemological Institute of America i Antwerp Institute of Gemmology. Kierowane są do nich wszystkie oszlifowane diamenty. Certyfikat można więc uznać za metrykę kamienia, bez której jego wartość znacznie spada.

Najlepiej inwestować w kamienie najrzadsze, a więc o wysokiej czystości, barwie i masie od 1 karata. Kamienie te nie tylko są najbardziej płynne, co ma duże znaczenie przy sprzedaży, ale też charakteryzują się większą zmiennością cen. Wiąże się z tym oczywiście ryzyko, ale istnieje też szansa na wyższy zysk. Im kamienie większe, tym mniejsza zmienność cen, a więc i ewentualny zarobek niższy.

Aktualne wartości brylantów na rynku międzynarodowym podawane są na stronach internetowych firmy De Beers. W Polsce są publikowane m.in. na internetowej stronie www.a.j.diament.org.

Cechy kamieni

Skala zanieczyszczeń diamentów:

F: ?flawless, czyli doskonały, ?bez inkluzji i skaz (bardzo ?rzadko spotykany);

IF: ?internally flawless, doskonały wewnątrz, bez inkluzji, niewielkie skazy;

VVS1, VVS2: very very slightly included, z bardzo, bardzo nieznacznymi, trudnymi do dostrzeżenia inkluzjami;

VS1, VS2: very slightly included, ?z bardzo nieznacznymi inkluzjami, ?małymi kryształkami, zakurzeniami ?lub wtopieniami;

SI1, SI2, SI3: slightly included, z nieznacznymi, ale dostrzegalnymi inkluzjami, kryształkami, zakurzeniami, wtopieniami, wydrążeniami;

I1, I 2, I 3: included, z widocznymi inkluzjami w postaci dużych wtopień lub wewnętrznych kryształków, które mogą wpływać na przezroczystość i połysk.

Oznaczenia barwy kamieni:

D–F: bezbarwne

G–J: prawie bezbarwne

K–M: lekko żółte

N–Z: zażółcone

Czym się różnią

– ?Diamenty występują w naturalnej postaci, wydobywa się je w kopalniach. Mają formy przypominające ośmiościan lub sześcian (te drugie spotykane są zdecydowanie rzadziej), często z zaokrąglonymi kształtami.

– ?Brylant to oszlifowany diament. Jest używany do wyrobu biżuterii, ma największą wśród kamieni wartość finansową.

Jeżeli chcesz zainwestować w brylanty:

– nie szukaj okazji

– ?skontaktuj się ?z gemmologiem

– ?kupuj kamienie nie mniejsze niż 0,5 karata

– ?wybieraj kamienie bezbarwne

– ?zwróć uwagę na skalę zanieczyszczeń

– ?poproś o certyfikat z numerem identyfikacyjnym ?z jednej z renomowanych instytucji

– ?inwestuj w kamień, a nie ?w biżuterię; kamień sprzedasz zawsze, na biżuterię musisz znaleźć kogoś, kto ma podobny ?gust; płacisz też za wyrób.

Największe diamenty

3106 karatów

kamień nazwany Gwiazdą Południowej Afryki; jest na czele listy największych ?już od 110 lat; został wydobyty w 1905 r. w RPA;

1111 karatów

kamień wydobyty w 2015 r. ?w Botswanie; okazał się największym diamentem ?w ciągu ostatnich 100 lat;

755 karatów

diament nazwany Golden Jubilee; został odnaleziony, podobnie jak Gwiazda Afryki, koło Pretorii w RPA w 1985 r.; po oszlifowaniu brylant ma 545,67 karata, jest o 15,37 karata większy od oszlifowanej Gwiazdy Południowej Afryki.

Wydobycie diamentów, wbrew przewidywaniom, nie spada. Natomiast popyt, który miały napędzać kraje Dalekiego Wschodu, nie zwiększa się. Czy w tym roku optymistyczne prognozy Bain & Company i Rapaporta (podstawowe źródło informacji o rynku oraz o aukcyjnych cenach diamentów i brylantów) się potwierdzą, będzie wiadomo za rok. Na razie jedno jest pewne. Ci, którzy kamieniami handlują, zawsze starali się utrzymać na rynku pozytywne nastroje. I wciąż to robią. Rapaport zapowiada stabilizację cen, ale tak samo twierdził trzy lata temu mimo spadku zamówień z Indii. Z kolei Agencja Bain & Company, wraz ze Światowym Centrum Obrotu Diamentami w Antwerpii (Antwerp World Diamond Centre, AWDC), prognozowała ciągły wzrost popytu, który miał być napędzany przez Chiny, Indie i USA. Przewidywała również stopniowe wyczerpywanie się zapasów. Teraz po raz kolejny uważa, że popyt będzie rósł przez kolejne 15 lat w tempie 3–4 proc. rocznie (jesienią była mowa o tempie 4–5 proc.).

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Portfel inwestycyjny
Inflacja uderzyła w oprocentowanie obligacji skarbowych. Jak nie stracić?
Rynki finansowe
Jak Chiny zarzynają kurę znoszącą złote jaja
Portfel inwestycyjny
Centra usług: szlifujący się diament
Portfel inwestycyjny
Inwestorzy w oczekiwaniu na obniżki stóp procentowych
Portfel inwestycyjny
Przy wysokim wzroście płac w 2024 r. oszczędności Polaków mogą dalej rosnąć